Żadna ze stron konfliktu w Syrii nie może przerwać militarnego impasu. Po kontrofensywie wojsk prezydenta Baszara al-Asada powstańcy przypuścili ataki na bastiony jego zwolenników. Z kolei Arabia Saudyjska oferuje Moskwie, że kupi od niej broń, jeśli ta przestanie wspierać reżim w Damaszku.
Kontrofensywa prowadzona od tygodni przez armię rządową osłabła. Mimo to zwolennicy prezydenta Baszara al-Asada mają na koncie kilka znaczących sukcesów, między innymi w rejonie miasta Homs. W ubiegłym tygodniu pochwalili się, że w zasadzce koło miasta Adra zabili 62 powstańców z islamskiej grupy Front al-Nusra.
W odwecie rebelianci w ostatnich tygodniach uderzyli na tereny zamieszkałe przez alawitów, członków muzułmańskiej sekty, z której wywodzi się prezydent Baszar al-Asad oraz większość elity rządzącej krajem od ponad 40 lat. Władze musiały wysłać do walki lotnictwo, by powstrzymać powstańców próbujących opanować Latakii, rodzinną prowincję prezydenta. Syryjskie Obserwatorium Praw Człowieka poinformowało, że w sunnickiej wiosce Salma w górach Dżebel Akrad w wyniku nalotu zginęło 20 osób. Połowę ofiar stanowili cywile. Obie strony konfliktu oskarżają się wzajemnie o mordowanie ludności cywilnej. Z kolei według władz w Damaszku rebelianci mieli stracić 123 osoby w miejscowości Khan al-Assal.
Organizacja Narodów Zjednoczonych szacuje, że w trwającym od 28 miesięcy w Syrii konflikcie zginęło ponad 100 tys. osób, a 1,7 mln uciekło z kraju. Przytłaczająca większość z nich przebywa w obozach dla uchodźców na terenie sąsiednich państw – Jordanii, Turcji, Iraku i Libanu. Skutki wojny domowej w Syrii odczuł najbardziej ten ostatni kraj. Napięcie w Libanie wzrosło, gdy szyicka organizacja Hezbollah zapowiedziała, że zaangażuje się w walkę po stronie al-Asada. Ostatnio pojawiło się zagrożenie, że do konfliktu włączą się także iraccy Kurdowie. Mieliby wystąpić w obronie syryjskich Kurdów atakowanych ostatnio przez islamistów, którzy walczą po stronie opozycji.
Tymczasem Stany Zjednoczone i Rosja próbują doprowadzić do konferencji, w której wzięłyby udział obie strony konfliktu. Ostatnio rozmawiali o tym w Waszyngtonie szefowie dyplomacji John Kerry i Siergiej Ławrow. Jednak nadal nie wiadomo, kiedy w Genewie rozpoczną się negocjacje. Zapowiadane wcześniej rozmowy nie odbyły się w czerwcu i lipcu. Powodem są podziały wewnątrz syryjskiej opozycji, która nie może uzgodnić, kto ma ją reprezentować na konferencji pokojowej. Do negocjacji nie kwapił się też reżim w Damaszku, który podjął udaną kontrofensywę przeciwko rebeliantom.
By zakończyć patową sytuację, Arabia Saudyjska zaproponowała ostatnio Rosji, że kupi od niej broń za 15 mld dolarów, jeśli Moskwa przestanie wspierać prezydenta al-Asada – wynika z nieoficjalnych informacji. Propozycję tę miał przedstawić osobiście szef saudyjskiego wywiadu książę Bandar ibn Sultan podczas spotkania w Moskwie z prezydentem Władimirem Putinem. – Bandar starał się rozwiać rosyjskie obawy, że islamiści zastąpią al-Asada, a Syria stanie się dla państw leżących nad Zatoką kanałem eksportowym katarskiego gazu kosztem Rosji – mówi anonimowy syryjski opozycjonista. Saudyjczycy mieli też zapewniać Putina, że nie podważą pozycji Rosji jako głównego dostawcy gazu ziemnego do Europy. W zamian oczekują zmniejszenia rosyjskiego poparcia dla reżimu w Damaszku i nieblokowania przez Moskwę rezolucji Rady Bezpieczeństwa ONZ w sprawie Syrii.
Arabia Saudyjska już w 2008 roku zawarła kontrakt z Moskwą na zakup 150 czołgów T-90, 100 śmigłowców Mi-17 i Mi-35 oraz bojowych wozów piechoty BWP-3. Realizacja umowy została jednak z nieznanych powodów wstrzymana.
Źródło: BBC News, Reuters
autor zdjęć: Aleppo Media Centre
komentarze