Polska stała się dziś dla wielu firm polem walki o wielkie kontrakty zbrojeniowe. Wokół nich toczy się bezwzględna gra lobbingowa – mówi gen. Waldemar Skrzypczak, wiceminister obrony narodowej. Opowiada też, jak polski przemysł obronny przygotowuje się do walki o kontrakty dla wojska.
Okręty, śmigłowce, samoloty szkolne. Plany są ambitne, ale czy programy modernizacyjne dla polskiej armii uda się zrealizować w terminie?
Gen. Waldemar Skrzypczak: Bardziej przejmuję się tym, aby na to wszystko nie zabrakło pieniędzy. A terminowa realizacja programów w dużej mierze zależy od negocjacji z producentami sprzętu. Te nie należą do najłatwiejszych. Najlepszym przykładem są rozmowy z Patrią. Na licencji tej fińskiej firmy produkowane są w Siemianowicach Śląskich kołowe transportery opancerzone Rosomak. Pierwsza umowa, jaką podpisaliśmy z Patrią, niebawem przestanie obowiązywać. Ponieważ chcemy, by polski zakład nadal produkował transportery, rozpoczęliśmy z Finami negocjacje. Umowa ramowa jest już ustalona. Reguluje ona kilka trudnych spraw, m.in. związanych z niewykonanym przez Patrię offsetem. Teraz trwają negocjacje biznesowe pomiędzy Patrią a Siemianowicami Śląskimi. Może się jednak okazać, że kompromis będzie trudno wynegocjować, a strona polska nie zamierza zmienić swojego stanowiska. Chcemy, by Finowie udzielili nam dziesięcioletniej licencji na produkcję Rosomaków na potrzeby polskiej armii. Zależy nam też na tym, byśmy przez trzydzieści lat mieli prawo modernizować ten sprzęt. Natomiast kontrakty na eksport Rosomaków z zakładów w Siemianowicach Śląskich będziemy realizowali w uzgodnieniu z Finami.
Ale Patria nie chce się na to zgodzić?
Fińska firma obawia się z naszej strony zamachu na ich własność intelektualną. My jednak absolutnie nie podważamy ich praw autorskich do tych wozów. Chcemy mieć jednak prawo do ich rozwoju, modernizacji i eksportu.
Chodzi m.in. o 600 poprawek i modyfikacji, które opracowali dla Rosomaków polscy inżynierowie i żołnierze?
Finowie nie chcą przyznać, że te poprawki są polskim dokonaniem. To też jedna z kwestii spornych w rozmowach z Patrią. Niestety wynika to z błędów, jakie popełniono, podpisując pierwszą umowę. Wówczas nie zagwarantowaliśmy sobie tego, że wprowadzone przez nas modyfikacje są naszą własnością. Nie przewidzieliśmy, jak bardzo rozwiniemy i ulepszymy Rosomaki.
Kiedyś powiedział Pan, że najtrudniejszym programem modernizacyjnym będzie budowa systemu obrony powietrznej. Pierwsze kroki do rozpisania przetargów zostały zrobione. Nadal uważa Pan, że będzie ciężko?
Jest ciężko głównie dlatego, że Polska stała się dziś dla wielu firm polem walki o wielkie kontrakty zbrojeniowe. Wokół nich toczy się bezwzględna gra lobbingowa. Lobbyści, działając na korzyść koncernów, które reprezentują, nie zawsze przestrzegają norm obowiązujących w naszym kraju. Powinniśmy dążyć do tego, by dialog na temat kontraktów był prowadzony bez pośredników, na poziomie rząd – koncerny.
Zmienią się kompetencje Inspektoratu Uzbrojenia, który zajmuje się zakupami dla wojska?
Zaproponuję ministrowi obrony narodowej, żeby wszystkie sprawy związane z zakupem sprzętu i uzbrojenia, również związane z jego serwisem i remontami, były realizowane przez Inspektorat Uzbrojenia. Choćby z tego powodu musi on być rozbudowany.
A czym miałby się zajmować Inspektorat Wsparcia, druga instytucja odpowiedzialna m.in. za zakupy dla wojska?
Kupowaniem sprzętu powszechnego użytku, jak mundury, amunicja, paliwo, smary, opony.
Jaka jest kondycja polskiego przemysłu obronnego? Czy nasze firmy mają szansę w walce o kontrakty związane z modernizacją armii?
Dla polskiego przemysłu zbrojeniowego programy modernizacyjne armii są wielką szansą. Dlatego część przedsiębiorstw inwestuje w rozwój i szuka partnerów, z którymi mogłyby stanąć do przetargów. Niestety jest też grupa firm, które liczą, że bez żadnego wysiłku z ich strony MON lub resort skarbu je dofinansuje. Te przedsiębiorstwa działały tak od lat, ale to droga donikąd.
Nie brzmi to optymistycznie.
To prawda, ale ta bierność i liczenie na łaskę dotyczy tylko niewielkiej grupy polskich firm. Mam osobistą satysfakcję, że do realizacji głównych zadań modernizacyjnych powstały konsorcja zadaniowo-biznesowe. One świetnie przygotowują się do udziału w programach modernizacyjnych.
O jakie programy chodzi?
Polskie Konsorcjum Stoczniowe bardzo dobrze przygotowało program Kormoran, czyli budowy niszczycieli min. Całkiem nieźle przygotowane zostały programy: pancerny i silnikowy. Czekamy jeszcze na efekty dialogu technicznego w sprawie programu obrony powietrznej. Zapowiada się bardzo obiecująco.
Na jakim etapie jest program silnikowy?
Po długich analizach w resorcie obrony uznaliśmy, że Wojskowe Zakłady Mechaniczne nr 5 najlepiej nadają się do realizacji programu silnikowego. Tymczasem zaskoczyło nas to, że instytucje kontrolne odpowiedzialne za przestrzeganie procedur antykorupcyjnych mają zastrzeżenia do naszej propozycji. Jestem zdziwiony tym, że instytucje, które powinny nas wspierać i chronić w sprawie programów modernizacyjnych, piętrzą przeszkody.
A co z programem pancernym?
W ramach tego programu powstały konsorcja, które będą realizowały poszczególne projekty. Huta Stalowa Wola wraz ze swoimi partnerami podjęła się budowy bojowego wozu piechoty. Liderem konsorcjum do budowy czołgu będzie Bumar Łabędy, a nowego Rosomaka – Wojskowe Zakłady Mechaniczne z Siemianowic Śląskich. Natomiast PTS skonstruują Wojskowe Zakłady Inżynieryjne z Dęblina. Na prace badawczo-rozwojowe na te projekty przeznaczyliśmy odpowiednie fundusze w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju. Wymienione konsorcja będą mogły ubiegać się o te pieniądze.
Czy liderzy konsorcjów mogą sobie dowolnie dobierać firmy do współpracy?
Tak, oczywiście. Od tego są liderzy. Mnie nie interesuje to, jakie firmy będą współtworzyć konsorcja. Najważniejsze jest to, czy wykonają zadania. Będziemy tylko sprawdzać efekty na poszczególnych etapach. Co pół roku będę miał na biurku szczegółowy raport w tej sprawie i proszę mi wierzyć, nie odpuszczę. To są MON-owskie pieniądze na badania i rozwój. Dlatego dopilnuję, by były wydawane właściwie.
Przygotowujemy nowy system regulacji i kontroli środków wydawanych przez Narodowe Centrum Badań i Rozwoju. Nowy system będzie bardziej efektywny. Będą nie tylko narzędzia do kontroli, ale także kary, np. finansowe, za niedotrzymywanie terminów i warunków. Żaden projekt nie skończy się byle czym, jak to często bywało.
A co z batalionowym systemem dowodzenia i łączności BMS?
To najtrudniejszy program ze wszystkich. Nie chodzi nawet o rozwiązania technologiczne. Polskie firmy są przekonane, że skonstruowały doskonały system BMS, tymczasem nasze analizy i te wykonane przez ekspertów z zagranicy dowodzą, że to nieprawda. Polskie firmy mają tylko elementy BMS, a nie cały system. Zaproponowaliśmy im, by połączyły siły, podobnie jak to zrobiły firmy z branży pancerno-samochodowej. Niestety, nie potrafiły się między sobą dogadać. Dlatego teraz szukamy innego rozwiązania.
autor zdjęć: Krzysztof Wojciewski
komentarze