Każdy żołnierz ma dziewięć sekund na włożenie maski przeciwgazowej. Taka jest norma NATO. Bez regularnych ćwiczeń trudno zmieścić się w tym czasie. Logistycy z bydgoskiego Inspektoratu Wsparcia dali sobie radę, choć test przeprowadzany był przy użyciu prawdziwych, śmiertelnie niebezpiecznych środków chemicznych.
Na strzelnicy poligonowej w Bydgoszczy żołnierze z dowództwa Inspektoratu Wsparcia Sił Zbrojnych przeszli egzamin, który miał sprawdzić, jak sobie radzą z zakładaniem masek przeciwgazowych i w jakim stanie technicznym jest ten sprzęt. Ćwiczyło około 200 pracowników bydgoskiego dowództwa podzielonych na 12-osobowe grupy. W każdej z nich średnio 2–3 żołnierzy miało problem z zaliczeniem sprawdzianu.
Mjr Maciej Wojnicki, nadzorujący szkolenie z ramienia Inspektoratu, wyjaśnia, że kłopoty z zaliczeniem zadań to w dużej mierze skutek stresu. Test przeprowadzany był bowiem przy użyciu prawdziwych, śmiertelnie niebezpiecznych środków chemicznych.
Sprawdzian szczelności maski został tak opracowany, by żołnierze na własnej skórze odczuli skutki nieprawidłowego jej założenia. W komorze, do której egzaminowani wkładali głowy, rozpylono toksyczną substancję. Jej niskie stężenie w powietrzu, jakie zastosowano w trakcie ćwiczeń, wywołuje duszności i pieczenie spojówek, a większa dawka jest zabójcza.
„Prawdziwy” atak chemiczny spełnił swoje zadanie. Po pierwszej nieudanej próbie uczestnicy szkolenia już bardzo starannie przygotowywali się do poprawki.
– Natowska norma zakłada, że na założenie maski przeciwgazowej jest dziewięć sekund. Gdy żołnierze na kilka miesięcy zaniedbają szkolenie, raczej nie zmieszczą się w normie. Potrzebne są regularne, najlepiej co kilka tygodni, ćwiczenia – mówi mjr Maciej Wojnicki, który nadzorował szkolenie. Równie ważny jest także regularny przegląd sprzętu – jego dopasowania i szczelności. Na nic się zda sprawność żołnierza, który szybko założy maskę, jeżeli ta będzie zepsuta.
autor zdjęć: Krzysztof Wilewski
komentarze