Osiem okrętów, cztery doby intensywnej pracy, odkrycie 65 obiektów minopodobnych, z których dwa okazały się minami z czasów II wojny światowej. Każda ważyła tonę, obydwie zostały zneutralizowane. Oto bilans operacji HODOPS u wybrzeży Francji. Przeprowadził ją natowski zespół SNMCMG1 pod polskim dowództwem.
Zatoka Sekwany leży nieopodal ujścia kanału La Manche do Atlantyku. Mimo stosunkowo niewielkich rozmiarów ma spore znaczenie dla gospodarki. W głębi akwenu znajduje się bowiem Hawr, największy we Francji i piąty co do wielkości port w Europie. Region ten zapisał się również w historii. To właśnie tam latem 1944 roku został przeprowadzony aliancki desant, który otworzył na kontynencie drugi front. Wcześniej przez kilka lat okoliczne wody były intensywnie minowane. Pozostałości po tamtych czasach są odkrywane do dziś. I to niezależnie od tego, że szlaki żeglugowe na kanale La Manche i w samej Zatoce Sekwany były już wielokrotnie sprawdzane. W ostatnich dniach przekonali się o tym marynarze z natowskiego zespołu sił obrony przeciwminowej SNMCMG1.
W ubiegłym tygodniu przeprowadzili oni na zatoce operację bojową HODOPS (Historical Ordnance Disposal Operations). – Do dyspozycji mieliśmy osiem okrętów. Siedem z nich to jednostki służące obecnie w zespole, ósmy zaś to francuski niszczyciel min FS „L’Aigle”, który dołączył do nas na czas operacji – mówi kmdr ppor. Grzegorz Lewandowski, rzecznik SNMCMG1. Z pokładu okrętów działali też nurkowie minerzy z kilku krajów – od Portugalii po Litwę. – Litewski zespół został ulokowany na pokładzie okrętu flagowego zespołu ORP „Kontradmirał Xawery Czernicki”, który dzięki takiemu rozwiązaniu pełnił funkcję platformy dla sztabu i jednostki nie tylko logistycznej, lecz w pewnym stopniu także przeciwminowej. A to już rozwiązanie nietypowe – przyznaje kmdr ppor. Lewandowski.
Operacja rozpoczęła się w porcie Cherbourg. Okręty spędziły na morzu cztery doby. W tym czasie załogi za pomocą sonarów i pojazdów podwodnych sprawdziły wyznaczone wcześniej akweny. – Działaliśmy w stosunkowo trudnych warunkach. Na Zatoce Sekwany występują silne prądy i duże pływy. Wszystko to sprawia na przykład, że nurkowie nie mogą schodzić pod wodę w dowolnym momencie. W ciągu dnia jest zaledwie kilka okienek czasowych, które należy wykorzystać do maksimum – wyjaśnia kmdr por. Piotr Bartosewicz, dowódca SNMCMG1. Do tego dochodził jeszcze duży ruch na szlakach żeglugowych. – Każdego dnia rejon, w którym operowaliśmy, przecinało kilkadziesiąt różnej wielkości statków i kutrów. Musieliśmy brać to pod uwagę, planując działania – zaznacza.
W ciągu kilkudziesięciu godzin załogi okrętów natrafiły łącznie na 65 obiektów minopodobnych. Po szczegółowej weryfikacji dokonanej za pomocą pojazdów podwodnych bądź przez nurków okazało się, że dwa z nich to stare niemieckie miny typu LMB z czasów II wojny światowej. Spoczywały na głębokości około 40 m, a każda ważyła blisko tonę i zawierała 700 kg materiału wybuchowego. Obydwie zostały zniszczone. – Jedną z min zneutralizowali litewscy nurkowie z „Czernickiego”. Pod wodę zeszli z okrętowej łodzi roboczej, a potem podłożyli ładunek i z bezpiecznej odległości go zdetonowali – opisuje kmdr ppor. Lewandowski. Już po zakończeniu operacji na burcie „Czernickiego” marynarze namalowali niewielką minę. To już drugie takie oznaczenie, kilka tygodni temu bowiem okręt też brał bezpośredni udział w tego typu akcji. Działo się to podczas międzynarodowych ćwiczeń „Northern Coasts” na Bałtyku.
– Na pierwszy rzut oka bilans HODOPS-a nie wygląda może imponująco. Trzeba jednak pamiętać, że kanał La Manche już wcześniej był wielokrotnie sprawdzany przez siły przeciwminowe, a celem takich działań jak nasze jest nie tylko oczyszczanie akwenów z niebezpiecznych pozostałości, lecz także potwierdzanie, że są one bezpieczne dla żeglugi – podkreśla kmdr por. Bartosewicz. – Dzięki operacji po raz kolejny przećwiczyliśmy również nasze procedury, i to w warunkach bojowych, a te załogi, które na co dzień działają na Bałtyku, miały okazję sprawdzić się w odmiennych warunkach – przy innych głębokościach czy silniejszych prądach. Słowem: zrobiliśmy kolejny krok w zgrywaniu i utrzymywaniu gotowości zespołu – podsumowuje oficer.
SNMCMG1 to jeden z czterech stałych zespołów okrętowych NATO. Stanowią one część sojuszniczych Sił Odpowiedzi. Biorą udział w ćwiczeniach, patrolują kluczowe dla żeglugi szlaki wokół Europy, składają wizyty w portach. Krótko mówiąc – demonstrują natowską obecność na newralgicznych akwenach. Jednocześnie utrzymują gotowość do działania, bo jeśli zajdzie taka potrzeba, mogą zostać niemal natychmiast wysłane w rejon kryzysu bądź wojny. Od lipca na czele SNMCMG1 stoi polski oficer – wspomniany kmdr por. Piotr Bartosewicz z 8 Flotylli Obrony Wybrzeża – oraz sformowany w głównej mierze przez Polaków międzynarodowy sztab. Okrętem flagowym zespołu jest ORP „Kontradmirał Xawery Czernicki”. W SNMCMG1 operują też dwa polskie trałowce – ORP „Drużno” i ORP „Hańcza”. Oprócz nich w skład zespołu wchodzą niszczyciele min z Kanady, Holandii, Belgii i Niemiec. Misja polskiego kontyngentu, który nosi nazwę PKW „Czernicki”, potrwa pół roku.
autor zdjęć: kmdr ppor. Grzegorz Lewandowski
komentarze