Rosjanie nie zrealizowali planu A, jakim było szybkie zajęcie Kijowa. Teraz mamy do czynienia ze scenariuszem alternatywnym – mówili dziś eksperci Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych. Analitycy zaprosili dziennikarzy na spotkanie, podczas którego omówili bieżącą sytuację na Ukrainie, a także zastanawiali się, jaki może być dalszy bieg wydarzeń.
– Celem Rosji jest, jak Kreml zapowiada „denazyfikacja” oraz demilitaryzacja Ukrainy. Prezydent Rosji Władimir Putin zapowiedział podczas rozmowy telefonicznej prezydentowi Francji Emmanuelowi Macronowi, że będzie to robione wszystkimi możliwymi środkami, niezależnie od trwających negocjacji – mówiła Anna Maria Dyner, analityczka Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych na spotkaniu z dziennikarzami. PISM zorganizował je, aby omówić sytuację panującą obecnie na Ukrainie, a także zastanowić się nad jej ewentualnymi konsekwencjami.
Jak zaznaczyła ekspertka, obecnie walki toczą się na czterech kierunkach. Rosjanie starają się zająć Mariupol i Mikołajów, przez co Ukraina mogłaby stracić dostęp do Morza Azowskiego i Morza Czarnego. Chcą także przejąć kontrolę nad obwodem charkowskim. Jednak najważniejsze dla napastników jest okrążenie, następnie zajęcie Kijowa. – Cel polityczny jest jasny. Obalenie władzy i prawdopodobnie również zabicie prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełeńskiego – powiedziała Dyner. Podkreślała, że do osiągnięcia postawionych celów Rosja zaangażowała już niemal wszystkie siły zgromadzone wcześniej przy granicach z Ukrainą. Pojawiają się także informacje o tym, że wkrótce mogłyby zostać przerzucone kolejne. Mimo to Ukraina konsekwentnie się broni. – Warto zwrócić uwagę, że sposób prowadzenia działań przez Ukrainę jest bardzo skuteczny, ma przede wszystkim za zadanie opóźnić ruchy wroga. W razie potrzeby wszystkie jednostki są w stanie wrócić do Kijowa i bronić stolicy – podkreśliła.
Daniel Szeligowski, który w PISM jest koordynatorem programu Europa Wschodnia, podkreślił, że mimo trudnej sytuacji na Ukrainie cały czas zachowana jest ciągłość władzy, utrzymuje się także wysokie morale wśród mieszkańców. – 90 procent mieszkańców Ukrainy popiera działania prezydenta Zełeńskiego, a 80 procent deklaruje, że będzie bronić kraju, m.in. wstępując do szeregów obrony terytorialnej, batalionów ochotniczych czy po prostu przygotowując barykady i koktajle mołotowa – powiedział. Zaznaczył, że wpływ na taką postawę może mieć także fakt, iż w walki zaangażowało się wielu znanych sportowców i artystów, a 80 tysięcy mężczyzn zdecydowało się wrócić do kraju, aby go bronić. Szeligowski mówił też o przewadze działań informacyjnych Ukrainy, która regularnie relacjonuje przebieg wydarzeń w mediach społecznościowych. – Rosja próbuje to nadrobić, czego przykładem może być atak na wieżę telewizyjną i chęć odcięcia Ukraińców od informacji – powiedział.
Jeśli chodzi o stanowisko Sojuszu Północnoatlantyckiego wobec działań Rosji, eksperci podkreślali, że NATO nie dało się zastraszyć. Uruchomiło m.in. Siły Odpowiedzi, które są rozmieszczane na terenie Europy, a samej Ukrainie pomagają państwa członkowskie. Co istotne, wszystkie te działania są transparentne, aby unikać eskalacji napięcia. – Wczoraj otrzymaliśmy też informację, że między dowództwem wojsk amerykańskich w Europie a rosyjskim ministerstwem obrony ustanowiono dodatkową linię telefoniczną, żeby unikać incydentów związanych ze zwiększoną aktywnością sił natowskich i rosyjskich przy granicach Sojuszu. A gdyby do nich doszło, aby szybko deeskalować sytuację – powiedział Artur Kacprzyk, analityk PISM zajmujący się bezpieczeństwem międzynarodowym. Dodał także, że Stany Zjednoczone zdecydowały się również na przełożenie testów pocisku balistycznego o zasięgu międzykontynentalnym. Waszyngton obawiał się, że może to zostać odebrane jako próba potęgowania napięć.
Ekspert nawiązał także do „próby szantażu nuklearnego”, do jakiego posunął się prezydent Rosji, który kazał postawić w stanie podwyższonej gotowości rosyjskie siły nuklearne. Zaznaczył, że reakcja Sojuszu była spokojna. – To nie jest pierwszy raz, kiedy Rosja posuwa się do grożenia bronią jądrową. Kiedy zajmowała Krym, wtedy również prowadziła ćwiczenia sił nuklearnych – podkreślił.
Natomiast Elżbieta Kaca, analityczka PISM-u, stwierdziła, że sankcje, które Unia Europejska nałożyła na Rosję, są dla niej bolesne, jednak to wciąż za mało, aby Putin zdecydował się przerwać działania wojenne. – Putin nadal ma oszczędności skumulowane dzięki sprzedaży ropy i gazu. Według szacunków, w 2021 roku Rosja ze sprzedaży tych surowców do UE pozyskała 100 mld dol., a ze sprzedaży węgla około 3 mld dol. – powiedziała Kaca. Dodała, że Unia rozważa nałożenie kolejnych środków represji na Rosję, jednak są one tak skonstruowane, aby uderzyć w Putina, nie osłabiając przy tym samej UE. – Rozważane jest m.in. zamknięcie portów dla rosyjskich statków, ale także rozszerzenie list sankcyjnych o członków rodzin oligarchów i fundusze powiernicze, poprzez które ukrywane są pieniądze rosyjskich biznesmenów – zaznaczyła.
autor zdjęć: kpr. Wojciech Król, Marcin Terlikowski/ PISM/ Twitter
komentarze