26 lipca 1944 roku partyzanci przypuścili atak na zajmowane przez hitlerowców uzdrowisko Iwonicz-Zdrój. Po krótkiej walce zaskoczeni Niemcy poddali się, tak rozpoczęła się akcja „Burza” na Podkarpaciu. Na terenach wyzwolonego miasta i wokół niego utworzono zaś Rzeczpospolitą Iwonicką z własnym rządem, kodeksem prawnym i żandarmerią. Polska enklawa istniała dwa miesiące.
Było około 15.00, gdy jadący do Iwonicza-Zdroju niemiecki samochód osobowy z żołnierzami został ostrzelany i zatrzymany przez partyzantów Armii Krajowej. – Powodem ataku był rozkaz zniszczenia dokumentów osobowych miejscowej ludności przechowywanych w iwonickim urzędzie gminy. Wydał go por. Stanisław Wenklar „Wujek”, komendant Obwodu Krosno AK – mówi Janusz Michalak, autor opracowań historycznych i krajoznawczych związany z ziemią iwonicką oraz założyciel Stowarzyszenia Przyjaciół Iwonicza-Zdroju. Jak tłumaczy miało to zapobiec aresztowaniom i wywózkom mieszkańców na roboty przymusowe do Rzeszy. Akcja z 26 lipca 1944 roku rozpoczynała realizację planu „Burza” na Podkarpaciu, czyli zbrojnego występowania przeciwko niemieckiemu okupantowi. Polacy chcieli przywitać wkraczającą armię rosyjską w roli gospodarza.
Atak z zaskoczenia
W Iwoniczu-Zdroju przebywało w tym czasie kilkuset niemieckich żołnierzy, głównie oficerów i podoficerów, którzy w uzdrowisku odpoczywali lub leczyli rany i kontuzje wojenne. Przy głównym hotelu stacjonowała też kompania wartownicza Wehrmachtu. Jednak największe zagrożenie stanowił słynący z okrucieństwa niemiecko-ukraiński batalion SS Galizien liczący ok. 300 żołnierzy. Rozlokowano go cztery kilometry od centrum uzdrowiska, we wsi Iwonicz.
Do wykonania zadania wyznaczono oddział partyzancki AK ppor. Franciszka Kochana „Obłońskiego”, oficera dywersji Obwodu Krosno oraz pluton „Iwo” pod dowództwem por. Eugeniusza Werensa „Pika” – w sumie 38 osób. Dowodzący akcją ppor. Kochan podzielił oddział na trzy grupy. 16 osób pod dowództwem Karola Kozłowskiego „Ślimaka” miało zabezpieczyć drogi wjazdowe do uzdrowiska i zatrzymać ewentualne niemieckie lub ukraińskie wsparcie. Zadaniem 19-osobowej grupy „Pika” było zdobycie szpitala uzdrowiskowego „Excelsior”, z kolei trzyosobowy oddział „Obłońskiego” miał zniszczyć dokumenty w urzędzie gminy.
– Atak partyzantów całkowicie zaskoczył Niemców. Wypoczywający w hotelu poddali się bez walki, po krótkiej strzelaninie także kompania wartownicza złożyła broń – opisuje Michalak. Wbrew obawom do walki nie włączyli się żołnierze SS Galizien. – Też byli zaskoczeni, a poza tym myśleli już o wycofaniu się z tamtych terenów i dołączeniu do oddziałów UPA, co też zrobili 30 lipca – dodaje badacz historii Iwonicza.
Podczas walki wzięto do niewoli ponad 80 Niemców, których potem wypuszczono. Spalono dokumenty w urzędzie gminy, zdobyto znaczną ilość broni i amunicji oraz sprzętu medycznego i lekarstw. „Pluton partyzancki „Obłońskiego” plus pluton dowódcy placówki „Iwo” wykonały uderzenie na Iwonicz-Zdrój zajmując radiostację, gmach „Excelsiora” i inne obiekty wojskowe. Rozbrojono załogę Wehrmachtu w sile ponad 300 ludzi. Straty nieprzyjaciela 10 zabitych i 34 rannych. Straty własne dwóch lekko rannych” – brzmiał meldunek inspektoratu AK z 28 lipca. – Dzięki zaskoczeniu i świetnemu rozpoznaniu, udało się zwyciężyć bez strat we własnych szeregach – podkreśla Michalak.
Polska enklawa
Iwonicz-Zdrój był wolny. Na obszarze wokół miasta wyzwolonym spod okupacji niemieckiej powstała Rzeczpospolita Iwonicka, polska enklawa wolności. Wywieszono biało-czerwoną flagę, radio ustawione w jednym z okien nadawało polskie audycje z Londynu, na drogach dojazdowych ustawiono posterunki, powołano lokalną żandarmerię. Dla zapewnienia porządku i ochrony mieszkańców, chorych oraz uchodźców powołano tymczasowy zarząd cywilny uzdrowiska. Na jego czele stanął przewodniczący mjr dr Józef Aleksiewicz „Wilczur”, szef służby sanitarnej Inspektoratu AK w Iwoniczu-Zdroju. Przed wojną major był Naczelnym Lekarzem Komisji Zdrojowej w Iwoniczu, a w trakcie okupacji zorganizował tu szpital zakaźny.
Film: Stowarzyszenie Przyjaciół Iwonicza-Zdroju
Zadaniem miniaturowego rządu było zapewnienie w mieście porządku, bezpieczeństwa, aprowizacji i opieki lekarskiej. W willi „Sanato” należącej do majora działał partyzancki szpital polowy, w którym opiekę znaleźli ranni i chorzy żołnierze AK oraz żołnierze Armii Czerwonej, którzy zbiegli z niemieckiego obozu jenieckiego w Rymanowie i wstąpili do AK.
Niemcy trzykrotnie próbowali odbić miasto. Na początku sierpnia oddział Wehrmachtu podszedł do uzdrowiska od strony Lubatówki i szpitala polowego, wywiązała się strzelanina i został zmuszony do wycofania się. Kilka dni później nadjechali od wsi Iwonicz, ale zatrzymała ich partyzancka barykada na moście. Kolejny atak nastąpił od strony Klimkówki. Po zażartej walce Niemcy musieli się wycofać. – W sumie w obronie Rzeczypospolitej Iwonickiej zginęło dwóch partyzantów, straty niemieckie to prawdopodobnie kilkunastu zabitych – mówi Michalak.
„Sprawiedliwość” sowiecka
Polskim żołnierzom udało się utrzymać Iwonicz-Zdrój przez dwa miesiące, aż do 20 września, kiedy do uzdrowiska wkroczyła Armia Czerwona. Już jesienią NKWD i UB przeprowadziły pierwsze aresztowania wśród członków iwonickiej AK. – Ci, którym nie udało się ukryć byli aresztowani i zsyłani na Syberię, wielu stamtąd nie wróciło – opowiada badacz lokalnej historii.
Film: Stowarzyszenie Przyjaciół Iwonicza-Zdroju
Jednym z prześladowanych był mjr Aleksiewicz, którego Sowieci aresztowali. Zmarł w 1957 roku. Porucznik Werens został zdekonspirowany, aresztowany i skazany na karę śmierci. Wyrok wykonano 16 kwietnia 1947 roku we wrocławskim więzieniu.
W 60. rocznicę powstania Rzeczypospolitej Iwonickiej w mieście wmurowano upamiętniającą tablicę, a 10 lat później z inicjatywy Stowarzyszenia Przyjaciół Iwonicza-Zdroju powstał film poświęcony tamtym wydarzeniom. – Tutejsi młodzi ludzie zdecydowali, że chcą walczyć o wolność i zdobyć ją sami. Dla nich i pozostałych mieszkańców Rzeczpospolita Iwonicka była tym, na co czekali całą okupację – mówi Michalak.
autor zdjęć: Stowarzyszenie Przyjaciół Iwonicza-Zdroju
komentarze