moja polska zbrojna
Od 25 maja 2018 r. obowiązuje w Polsce Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych, zwane także RODO).

W związku z powyższym przygotowaliśmy dla Państwa informacje dotyczące przetwarzania przez Wojskowy Instytut Wydawniczy Państwa danych osobowych. Prosimy o zapoznanie się z nimi: Polityka przetwarzania danych.

Prosimy o zaakceptowanie warunków przetwarzania danych osobowych przez Wojskowych Instytut Wydawniczy – Akceptuję

Polak znaczy skazaniec

Był 11 lipca 1943 roku. Ataki rozpoczęły się jeszcze w nocy. Ukraińscy bojówkarze szli od wsi do wsi. Torturowali, gwałcili, palili. Ich ofiarą padali mężczyźni, kobiety i dzieci. Wystarczyło być Polakiem albo nie godzić się na mordowanie polskich mieszkańców. Tego dnia w perzynę obróciło się blisko sto wołyńskich miejscowości.

Ukraińcy kręcili się po Kisielinie już od rana. Widzieli ich ludzie jadący na przedpołudniową mszę. Samo nabożeństwo przebiegło spokojnie. W trakcie opuszczania kościoła wierni zorientowali się jednak, że budynek jest obstawiony przez uzbrojonych mężczyzn. „To UPA, pozabijają nas!” – krzyknął ktoś, a ludzie w panice zaczęli się cofać do wnętrza. Wtedy padły pierwsze strzały. Część wiernych zdołała dopaść przejścia łączącego kościół z plebanią, wbiec na jej piętro i się zabarykadować. Tymczasem upowcy wywlekli pozostałych Polaków na przykościelny plac. Nakazali im się rozebrać, a potem pozabijali strzałami z karabinów i bagnetami. Zaczęli też szturmować plebanię: próbowali rozrąbać drzwi, podpalić budynek, wspinali się na górę po drabinach przystawionych do okien, strzelali w okna, wrzucali do wnętrza granaty. Jednak Polacy nie zamierzali się poddać. – Granaty odrzucali, zanim jeszcze wybuchły, ciskali w upowców cegłami i kaflami z rozebranego pieca, a pożar zdołali ugasić zebranym wcześniej do wiader moczem – wspomina dr Leon Popek, naczelnik Wydziału Kresowego Biura Poszukiwań i Identyfikacji IPN. Wytrwali kilkanaście godzin. Pod wieczór ukraińska sotnia wycofała się z Kisielina.

Tysiące Polaków z Wołynia nie miały jednak tyle szczęścia. Tylko 11 lipca 1943 roku bojówki Ukraińskiej Powstańczej Armii i Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów, wspomagane przez ukraińskie chłopstwo, zrównały z ziemią 99 wiosek, w brutalny sposób mordując ich mieszkańców. Dzień ten przeszedł do historii pod nazwą Krwawej Niedzieli. Była ona jednak zaledwie elementem zakrojonej na szeroką skalę i konsekwentnie realizowanej czystki etnicznej.

Taktyka terroru

Ludzie paleni żywcem, rozrąbywani siekierami, zakłuwani widłami. Ciała dzieci, kobiet i mężczyzn pozbawione głów, rąk, nóg, oczu. Płody wypruwane z brzuchów kobiet, a potem rozdeptywane. Jedną z cech charakteryzujących mord na Wołyniu było wyjątkowe okrucieństwo. – Przyczyny tego są złożone – uważa prof. Grzegorz Hryciuk, historyk z Uniwersytetu Wrocławskiego. – Po pierwsze, bojówki UPA i OUN-B nie miały zbyt wiele broni i amunicji. Ich przywódcy postanowili ją oszczędzać. Wiedzieli, że w większości przypadków będą mieli do czynienia z bezbronnymi wioskami. Ale tam, gdzie napotkali opór albo chociażby się go spodziewali, upowcy sięgali po broń palną. Po drugie, w czystce etnicznej udział wzięli ukraińscy chłopi. Mordując, używali narzędzi gospodarczych, bo te były pod ręką – wylicza historyk. Jednak sposób prowadzenia czystki miał jeszcze inną, być może najważniejszą przyczynę. – Chodziło o to, by wśród Polaków zasiać strach i przerażenie. Bardziej na wyobraźnię działa ciało porąbane siekierami i zbezczeszczone, niż przeszyte pojedynczą kulą. Terror miał sprawić, że Polacy, nawet jeśli jakaś ich część ocaleje, nigdy nie będą chcieli wrócić na Wołyń – tłumaczy prof. Hryciuk.


Dziś 75. rocznica ludobójstwa na Wołyniu, z tej okazji wydaliśmy jednodniówkę.

Po wybuchu II wojny światowej nacjonaliści skupieni w organizacji OUN liczyli, że Niemcy pomogą im stworzyć niepodległą Ukrainę. Jeszcze pod koniec 1939 roku Hitler nakazuje powołać podporządkowaną władzom okupacyjnym ukraińską policję, ale na niepodległościowe dążenia patrzy niechętnie. Do tego stopnia, że jesienią 1941 roku postanawia zesłać do obozu koncentracyjnego przywódcę OUN-B, Stepana Banderę. Ale jego zwolennicy nadal wierzą, że w przyszłości będą mieli swoje państwo. – Myśleli kategoriami znanymi z I wojny światowej. Przekonywali siebie, że w pewnym momencie może dojść do klinczu między ZSRR a Niemcami, a oni po prostu skorzystają z międzynarodowych zawirowań – wyjaśnia prof. Hryciuk. – Pewnie było to myślenie życzeniowe, pewnie trochę naiwne. Pamiętać jednak trzeba, że władze Polskiego Państwa Podziemnego też w tym czasie przygotowywały się na wybuch ogólnonarodowego powstania, które pozwoli wyrwać Polskę z rąk niemieckich, nie oddając jej jednocześnie Sowietom... – dodaje.

W kwietniu 1941 roku, podczas zjazdu działaczy OUN-B w Krakowie uchwalona zostaje rezolucja o zwalczaniu wszystkich polskich ugrupowań, które „dążą do przywrócenia polskiej okupacji ziem ukraińskich”. – Nacjonaliści z OUN-B chcieli pozbyć się Polaków z ziem, które uznawali za swoje, by podczas wyznaczania przyszłych granic nikt nie mógł powołać się na argument związany z polską mniejszością. Chcieli się też zabezpieczyć na wypadek ewentualnego plebiscytu – tłumaczy prof. Hryciuk.

W tym czasie na Wołyniu zdarzały się napady na polskie wioski. Były one jednak chaotyczne i nieskoordynowane. Ale ukraińscy nacjonaliści rośli w siłę. Jesienią 1942 roku została powołana Ukraińska Powstańcza Armia. W lutym kolejnego roku jedna z jej sotni dokonała mordu w Parośli, podczas którego mogło zginąć nawet ponad 170 Polaków. – Był to moment przełomowy – uważa prof. Hryciuk. Mgliste dotąd plany zaczęły się konkretyzować i wyraźnie ciążyć ku zorganizowanemu ludobójstwu. Według historyków jednym z jego inicjatorów był przywódca UPA Dmytro Klaczkiwski „Kłym Sawur”. „Powinniśmy przeprowadzić wielką akcję likwidacji polskiego elementu. Przy odejściu wojsk niemieckich należy wykorzystać dogodny moment dla zlikwidowania całej ludności męskiej w wieku od 16 do 60 lat” – przekonywał w dyrektywie wydanej w 1943 roku (pisze o tym m.in. Władysław Filar w książce „Wydarzenia wołyńskie 1939–1944”). Jednym z takich momentów okazała się Krwawa Niedziela.

Krwawa powtórka

W czerwcu 1943 roku Ukraińcy uznali, że UPA jest na tyle silna, by w trzech wołyńskich powiatach przeprowadzić skoordynowaną akcję na szeroką skalę. Pierwszą wioską, w której się pojawili, był Dominopol. Najpierw rozstrzelali tam członków polskiego oddziału partyzanckiego, potem zabili przeszło 200 mieszkańców. W czasie, kiedy ginął ostatni, płonęły już kolejne miejscowości. Metoda działania była niemal taka sama. Wioski szczelnie otaczał jeden oddział UPA, drugi zaś wchodził do wnętrza pierścienia. Czasem Ukraińcy pod byle pretekstem gromadzili polskich mieszkańców w jednym miejscu, a potem ich zabijali. Czasem chodzili od domu do domu, metodycznie mordując. Wspomagali ich chłopi z ukraińskiej samoobrony. Ostatnim aktem zagłady był rabunek dokonany przez chłopstwo z sąsiednich, zamieszkanych przez Ukraińców wsi, wreszcie puszczenie wioski z dymem. Bojówki UPA w kilku miejscach atak przeprowadziły w czasie niedzielnej mszy, wykorzystując fakt, że większość polskich mieszkańców zgromadziła się w jednym miejscu. – Podczas rzezi wołyńskiej doszło do co najmniej pięciu takich przypadków – informuje dr Popek. Jednym z przykładów był właśnie Kisielin. Historyk dodaje też, że ofiarą bojówek padali nie tylko Polacy, choć oczywiście to przede wszystkim w nich wymierzona była czystka. Upowcy mordowali też zamieszkujących Wołyń Czechów, potomków holenderskich osadników, a nawet Ukraińców sprzeciwiających się polityce mordów.

– Nacjonaliści ukraińscy akcję o zbliżonej skali powtórzyli 26–30 sierpnia 1943, kiedy to ich oddziały UPA dokonały między innymi zbrodni w Ostrówkach i Woli Ostrowieckiej – wyjaśnia prof. Hryciuk. Zginęło tam około tysiąca Polaków. Potem było już dużo trudniej, ponieważ polska ludność zaczęła się chronić w miastach, organizowała się w samoobrony, akcje zaś przeciwko bojówkom niezależnie zaczęli przeprowadzać Armia Krajowa oraz Niemcy. Ale eksterminacja Polaków była kontynuowana. Mało tego: z Wołynia przeniosła się do wschodniej Małopolski, województw lwowskiego, tarnopolskiego i stanisławowskiego, potem zaś na Lubelszczyznę oraz Rzeszowszczyznę. Do ostatniej dużej akcji UPA przeciwko Polakom doszło w maju 1945 roku. Jedna z sotni napadła wówczas na kilka wsi w okolicach Lublina. Jej ofiarą padło kilkadziesiąt osób. Łącznie w wyniku czystki etnicznej prowadzonej przez Ukraińców śmierć poniosło od 100 nawet do 150 tys. mieszkańców. Nacjonalistyczne bojówki spustoszyły 4 tys. wsi.

 


Dziś 75. rocznica ludobójstwa na Wołyniu, z tej okazji wydaliśmy jednodniówkę. Możecie ją dostać na oficjalnych obchodach. O 10:30 przed Katedrą Polową WP na ul. Długiej 13/15 w Warszawie, a o 14:00 na Skwerze Wołyńskim.

Podczas pisania tekstu korzystałem z fragmentów książek Grzegorza Motyki, Od rzezi wołyńsiej do akcji „Wisła”. Konflikt polsko-ukraiński 1943–1947, Kraków 2011; Ewy i Władysława Siemaszków, Ludobójstwo dokonane przez nacjonalistów ukraińskich na ludności polskiej Wołynia 1939–1945, Warszawa 2000 oraz Władysława Filara, Wydarzenia wołyńskie 1939–1944: w poszukiwaniu odpowiedzi na trudne pytania, Toruń 2008

Łukasz Zalesiński

autor zdjęć: Roman Szołdra

dodaj komentarz

komentarze


Żaden z Polaków służących w Libanie nie został ranny
 
Wojskowa służba zdrowia musi przejść transformację
Czarna Dywizja z tytułem mistrzów
Szwedzki granatnik w rękach Polaków
Wielkie inwestycje w krakowskim szpitalu wojskowym
Szef MON-u na obradach w Berlinie
Polacy pobiegli w „Baltic Warrior”
„Szczury Tobruku” atakują
Święto w rocznicę wybuchu powstania
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Right Equipment for Right Time
Selekcja do JWK: pokonać kryzys
Triatloniści CWZS-u wojskowymi mistrzami świata
„Nie strzela się w plecy!”. Krwawa bałkańska epopeja polskiego czetnika
Wzmacnianie granicy w toku
O amunicji w Bratysławie
Rosomaki w rumuńskich Karpatach
Wojskowi kicbokserzy nie zawiedli
Polsko-ukraińskie porozumienie ws. ekshumacji ofiar rzezi wołyńskiej
Huge Help
Zmiana warty w PKW Liban
Norwegowie na straży polskiego nieba
NATO odpowiada na falę rosyjskich ataków
Święto podchorążych
Trzynaścioro żołnierzy kandyduje do miana sportowca roku
Ustawa o zwiększeniu produkcji amunicji przyjęta
Jak Polacy szkolą Ukraińców
Transformacja dla zwycięstwa
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Inwestycja w produkcję materiałów wybuchowych
Setki cystern dla armii
Operacja „Feniks” – pomoc i odbudowa
Fundusze na obronność będą dalej rosły
Wybiła godzina zemsty
Olimp w Paryżu
Karta dla rodzin wojskowych
„Siły specjalne” dały mi siłę!
Jaka przyszłość artylerii?
Nowe uzbrojenie myśliwców
Olympus in Paris
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Terytorialsi zobaczą więcej
Od legionisty do oficera wywiadu
„Jaguar” grasuje w Drawsku
Nowe Raki w szczecińskiej brygadzie
Trzy medale żołnierzy w pucharach świata
Rekordowa obsada maratonu z plecakami
Donald Tusk po szczycie NB8: Bezpieczeństwo, odporność i Ukraina pozostaną naszymi priorytetami
Sejm pracuje nad ustawą o produkcji amunicji
Marynarka Wojenna świętuje
„Szpej”, czyli najważniejszy jest żołnierz
Polskie „JAG” już działa
Co słychać pod wodą?
Czworonożny żandarm w Paryżu
W MON-ie o modernizacji
Trudne otwarcie, czyli marynarka bez morza
Nasza broń ojczysta na wyjątkowej ekspozycji
Jesień przeciwlotników
Medycyna w wersji specjalnej
„Husarz” wystartował
Ostre słowa, mocne ciosy

Ministerstwo Obrony Narodowej Wojsko Polskie Sztab Generalny Wojska Polskiego Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych Wojska Obrony
Terytorialnej
Żandarmeria Wojskowa Dowództwo Garnizonu Warszawa Inspektorat Wsparcia SZ Wielonarodowy Korpus
Północno-
Wschodni
Wielonarodowa
Dywizja
Północny-
Wschód
Centrum
Szkolenia Sił Połączonych
NATO (JFTC)
Agencja Uzbrojenia

Wojskowy Instytut Wydawniczy (C) 2015
wykonanie i hosting AIKELO