Jak przebiega formowanie kolejnych jednostek wojsk obrony terytorialnej? W jaki sposób dowódcy wykorzystują dotychczasowe doświadczenia nowego rodzaju sił zbrojnych? Na ile korzystano ze wzorców z sił operacyjnych, a gdzie niezbędne było opracowanie nowatorskich rozwiązań? O tym między innymi rozmawialiśmy z oficerami WOT. Zapis debaty w czerwcowym numerze „Polski Zbrojnej”.
W jaki sposób doświadczenia w szkoleniu trzech pierwszych brygad WOT-u są wykorzystywane przez kolejne jednostki?
Płk Tomasz Białas : W WOT przyjęto rozwiązania systemowe dotyczące wymiany informacji i doświadczeń. Mamy dobrą atmosferę pracy, a to oznacza, że żaden z dowódców nie boi się mówić nie tylko o swoich sukcesach, lecz także o problemach. Wprowadzono też zasadę powszechnie stosowaną w wojskach specjalnych, czyli tzw. after action review. Sprawdza się ona zarówno przy potknięciach, jak i wtedy, kiedy zostanie odniesiony sukces.
Ppłk Zbigniew Krzyszczuk: Dowódca 4 Warmińsko-Mazurskiej Brygady przeprowadzał ankiety z naszymi żołnierzami, które miały mu pomóc w przygotowaniu się do pierwszej „szesnastki” w 4 BOT. Z informacji zebranych przez płk. Brysia skorzystaliśmy także w Lublinie.
Płk Tomasz Białas : Mówiąc o szkoleniu, nie można zapomnieć o rozwiązaniu, które funkcjonuje w WOT, a nie działa w żadnym innym rodzaju sił zbrojnych, czyli mobilnych zespołach szkoleniowych, utworzonych z byłych żołnierzy wojsk specjalnych. Taką formułę stosuje się w wielu krajach, m.in. w USA, gdzie garściami czerpie się wiedzę od rezerwistów.
Płk Mirosław Bryś: Udało nam się wprowadzić wiele rozwiązań, których nie ma w innych rodzajach sił zbrojnych. Chodzi nie tylko o MZS, lecz także o nowatorskie programy szkolenia i strzelań oraz sposób przygotowania kadry instruktorskiej. Przez rok nie byliśmy wolni od błędów, ale potrafimy z nich wyciągać wnioski.
WOT to praca ze społeczeństwem, które nie zawsze jest przychylnie nastawione do tej formacji. Czy przez te kilkanaście miesięcy wypracowano mechanizmy, które pozwoliły przełamać niechęć do tego rodzaju sił zbrojnych?
Ppłk Zbigniew Krzyszczuk: Być może w wymiarze ogólnokrajowym, zwłaszcza na początku tworzenia formacji, nastawienie nie było pozytywne. Gdy jednak spojrzeć na poziom lokalny, w naszym wypadku na województwo lubelskie, okazuje się, że społeczeństwo było nam bardzo przychylne. Nie odczuliśmy niechęci czy wrogości. W swoich szeregach mamy już ponad 2 tys. żołnierzy, a nikt ich do służby nie zmuszał.
Płk Mirosław Bryś: Na początku zaobserwowałem, że wojska obrony terytorialnej są różnie postrzegane, głównie za sprawą mediów. Szum informacyjny budził w społeczeństwie różne emocje. Spotkałem się z brakiem rzetelnej informacji na temat WOT-u i tworzących się brygad. Dlatego postawiłem na komunikację. Mam za sobą kilka misji, więc doświadczenia ze współpracy z lokalnymi władzami starałem się wykorzystać i na tym gruncie. Udzieliłem wielu wywiadów, spotykałem się z dyrektorami i uczniami szkół, ze studentami wyższych uczelni, z samorządowcami. Dużą rolę odegrał też tzw. marketing szeptany. Ochotnicy po zakończeniu „szesnastek” wracali do swojego środowiska i tam opowiadali o szkoleniu. Ich przekaz był może nawet bardziej wiarygodny niż żołnierzy zawodowych.
Płk Grzegorz Kaliciak: Mazowieckie jest specyficznym województwem, ale tu też kluczem była rzetelna informacja o WOT. Bardziej niż na samej Warszawie skupiliśmy się jednak na miastach, w których będą powstawać nasze bataliony. Podobnie jak płk Bryś, uważam że wiele dobrego zrobiła opinia osób, które się szkolą. Gdyby było źle, kolejni ochotnicy by do nas nie przychodzili.
Zapis całej debaty w czerwcowym numerze „Polski Zbrojnej”.
autor zdjęć: WOT
komentarze