Choć Królestwo Polskie nie było upragnioną, niepodległą Polską, a Rada Regencyjna była ledwie namiastką prawdziwie legalnej władzy, to na początku 1918 roku w Polsce powstały organizacyjne zręby przyszłego państwa. Kilka miesięcy później, w listopadzie, pozwoliło to Polakom sprawnie przejąć władzę od wycofującej się administracji zaborczej.
Członkowie Rady regencyjnej książę Zdzisław Lubomirski, arcybiskup Aleksander Kakowski i hrabia Józef Ostrowski przed intromisją
1 lutego
W pierwszym numerze oficjalnego Dziennika Praw z datą 1 lutego 1918 r. opublikowany został dekret Rady Regencyjnej, ustalający organizację władz naczelnych Królestwa Polskiego. Akt ten określał strukturę władzy w Królestwie oraz wskazywał zakres obowiązków najwyższych urzędników, w tym Prezydenta Ministrów, jak w dokumencie nazywano szefa rządu. Powoływano do istnienia osiem ministerstw oraz procedury zwoływania posiedzeń rządu. Dokument ten dał podstawy prawne działalności pierwszego rządu polskiego, którego szefem był prawnik i historyk warszawski, Jan Kucharzewski. Poszczególni ministrowie objęli swe obowiązki już następnego dnia, tj. 2 lutego.
Twórcami dekretu o tymczasowej organizacji władz naczelnych w Królestwie Polskim byli członkowie powołanej jesienią 1917 r. Rady Regencyjnej Królestwa Polskiego. Rada podejmowała decyzje może mało spektakularne, jednak bardzo ważne z punktu widzenia budowy fundamentów państwowości odradzającej się Polski. Dzięki kolejnym inicjatywom możliwe było bowiem tworzenie instytucji państwowych, które po ogłoszeniu niepodległości jesienią 1918 r. mogły przejąć odpowiedzialność za państwo. Ironią losu była okoliczność, że Rada Regencyjna, funkcjonująca na ziemiach polskich zaboru rosyjskiego, powstała z inspiracji niemieckich i austriackich władz okupacyjnych.
2 lutego
W lipcu 1917 r. na terenie środkowej Białorusi sformowany został I Korpus Polski, którym dowodził gen. Józef Dowbor-Muśnicki. Do Korpusu wstępowali Polacy będący żołnierzami wojsk carskich, gdyż jednostka początkowo była planowana jako część składowa rosyjskiego Frontu Zachodniego. Po sformowaniu Korpus miał podjąć walkę z wojskami niemieckimi. Pogłębiający się chaos wewnętrzny w Rosji oraz wybuch rewolucji październikowej sprawiły jednak, że Korpus ostatecznie nie wziął udziału w walkach z armią kajzera. Gdy władzę w Rosji przejęli bolszewicy, dowódca Korpusu unikał angażowania się w walki wewnętrzne rozgrywające się w Rosji. Nie było to jednak możliwe: okolice Bobrujska był ośrodkiem koncentracji żołnierzy I Korpusu, zaś twierdzą bobrujską jako strategicznie istotną interesowali się też bolszewicy. Z tego właśnie powodu 2 lutego 1918 r. doszło do walk między siłami czerwonych a Polakami. Całą sytuację opisywał w swych wspomnieniach dowódca Korpusu, gen. Józef Dowbor-Muśnicki:
„Bobrujsk był obsadzony 2 tys. z górą załogą bolszewików. Doszły do mnie wiadomości, że od strony Żłobina i Mohilewa za ściągającemi się do nowego rejonu częściami polskiego wojska, ciągną bolszewicy – marynarze i Łotysze. Jednocześnie ludność się burzyła. Trzeba się było zdecydować przy takich okolicznościach na krok stanowczy, aby nie dać się zgnieść. Kazałem więc zająć Bobrujsk, który będąc forteczką-składem, dawał możność mocno się oprzeć przed nieuniknionemi akcjami wojennemi. Skupione już w Bobrujsku nieliczne odłamki wojska nie mogły się zdecydować na jego zajęcie, póki nie wydałem kategorycznego rozkazu, że musi być on zajęty 21 stycznia [starego stylu, czyli 2 lutego według nowego stylu]. I rzeczywiście, to się udało tej garstce Polaków. Bolszewicy byli wyrzuceni, nie bacząc na przewagę liczebną i na fortyfikacje. Nawet nie ponieśliśmy większych strat. W nasze ręce wpadło około miliona rubli i ogromne, nie dające się obliczyć, zapasy rozmaitego dobytku, za wyłączeniem furażu i produktów spożywczych, których było bardzo mało. W krótkim czasie bolszewicy wysłali koleją kilka eszelonów, aby nas wyrzucić z Bobrujska, ale udało się ich wypędzić bez przelewu krwi, poczem czuliśmy się już znacznie pewniej”.
Ze wspomnień gen. Józefa Dowbor-Muśnickiego, dowódcy I Korpusu Polskiego w Rosji.
6 lutego
Przełom 1917 i 1918 roku był dla Rady czasem bardzo pracowitym. Jeszcze w grudniu 1917 r. decyzją Rady powołany został pierwszy rząd polski Jan Kucharzewskiego. Natomiast kilka dni po ukazaniu się pierwszego dekretu Rada Regencyjna wydała kolejny fundamentalny dokument, kładący podstawy pod istnienie innego organu państwa polskiego. 6 lutego opublikowany został mianowicie dekret o ustanowieniu Rady Stanu Królestwa Polskiego. Miała ona na terenie Królestwa Polskiego pełnić rolę tymczasowego parlamentu do czasu powołania sejmu ustawodawczego. W Radzie miało zasiadać 110 osób, z tego 12 osób wskazywano od razu (byli to głównie przedstawiciele wspólnot religijnych, biskupi katoliccy, superintendenci wyznań protestanckich, rabin Warszawy oraz rektorzy wyższych uczelni i pierwszy prezes Sądu Najwyższego). Dalszych 43 członków wskazywała Rada Regencyjna, zaś 55 członków miały wyłonić wybory przeprowadzone wśród lokalnych samorządów. Arcybiskup warszawski, kardynał Aleksander Kakowski, a jednocześnie członek Rady Regencyjnej, tak podsumował działalność tymczasowego parlamentu: Rada dążyła do powstania Polski nie tylko w granicach etnicznych, ale sięgającej do granic przedrozbiorowych, dokąd sięgała tylko kultura polska.
9 lutego
W Brześciu Litewskim podpisany został traktat pokojowy między Niemcami i Austro-Węgrami a Ukraińską Republiką Ludową, uznający jednocześnie niepodległość państwa ukraińskiego. Podpisanie tego dokumentu wynikało z gwałtownych przemian, zachodzących na terenie byłego imperium carów na przełomie 1917 i 1918 r. Rewolucja bolszewicka z jesieni 1917 r., stan rozpadu instytucji państwowych imperium Romanowów oraz wojna domowa między białymi i czerwonymi uwolniły energię narodów zamieszkujących zachodnie obszary imperium carów. O własnym państwie myśleli nie tylko Polacy, Łotysze czy Estończycy. Szansę na wywalczenie jakiejś formy państwowości dostrzegli także Ukraińcy. W zmieniającej się rzeczywistości politycznej ich aspiracje ewoluowały od autonomii w ramach imperium rosyjskiego, do żądań pełnej niepodległości Ukrainy. Aspiracje takie spotkały się z życzliwym przyjęciem władz niemieckich i austro-węgierskich, gdyż oznaczały osłabienie Rosji jako głównego rywala w tej części Europy.
Dążenia ukraińskie wywołały natomiast silny sprzeciw bolszewików, co stało się powodem wojny bolszewicko-ukraińskiej. Niemal równocześnie, bo w grudniu 1917 r., bolszewicy zawarli rozejm z państwami centralnymi oraz przystąpili do rokowań pokojowych w Brześciu Litewskim. Zanim zostały one sfinalizowane (co stało się 3 marca, kiedy Rosja oficjalnie zakończyła swój udział w wojnie światowej), doszło do podpisania przez przedstawicieli Niemiec i Austro-Węgier odrębnego pokoju z Ukrainą.
Traktat ten wzburzył opinię publiczną w całym Królestwie Polskim, ponieważ decyzją mocarstw, bez udziału Polaków, przyznawano Ukrainie ziemie uważane za etnicznie polskie. Traktat przewidywał bowiem, że granica między Ukrainą a Królestwem Polskim będzie przebiegać linią przez Biłgoraj, Szczebrzeszyn, Krasnystaw, Puchaczów, Radzyń i Międzyrzecz. Sprzeciw wobec traktatu był wśród Polaków powszechny i tak silny, że dał nową dynamikę polskim dążeniom niepodległościowym. Jego efektem było m.in. ustąpienie rządu Jana Kucharzewskiego oraz strajki na terenie całego kraju.
Jak na wieść o traktacie z Ukrainą zareagowali polscy żołnierze? Jak potoczyły się rozmowy pokojowe w Brześciu Litewskim? O tym będziecie mogli przeczytać w następnym odcinku „Dróg do niepodległości”. Zapraszamy w niedzielę 11 lutego.
Bibliografia:
Andrzej Ajnenkiel, Rok 1918. Odrodzona Polska w nowej Europie, Warszawa 1999
Józef Dowbor-Muśnicki, Krótki szkic do historji I-go Polskiego Korpusu, Warszawa 1919
Arkadiusz Kołodziejczyk, Andrzej Stawarz, Tradycje i dorobek II Rzeczypospolitej, Warszawa 1998
Włodzimierz Mędrzecki, Niemiecka interwencja militarna na Ukrainie, Warszawa 2000
Tomasz Schramm, Wygrać Polskę 1914-1918, Warszawa 1989
Mecenasem cyklu „Drogi do niepodległości" jest koncern PKN ORLEN.
autor zdjęć: NAC
komentarze