Politykę Amerykanów wobec Bliskiego Wschodu na razie trudno przewidzieć. W Białym Domu największy wpływ na decyzje odnoszące się do tej części świata mają zarówno tradycja polityczna i doświadczenie republikanów, jak i emocje samego prezydenta. Bliskowschodnią politykę Donalda Trumpa dla czytelników „Polski Zbrojnej” rozpracował Tomasz Otłowski.
Wydarzenia z 7 kwietnia 2017 roku zaskoczyły międzynarodowych komentatorów i ekspertów. Tego dnia o świcie kilkadziesiąt rakiet samosterujących typu Tomahawk – odpalonych z pokładów okrętów US Navy operujących we wschodniej części basenu Morza Śródziemnego – niemal całkowicie zniosło z powierzchni ziemi bazę Syryjskich Arabskich Sił Powietrznych (Syrian Arab Air Force – SyAAF) w Shayrat w prowincji Homs. Prawie nikt się nie spodziewał, że Ameryka pod rządami Donalda Trumpa w tak dużym stopniu i tak szybko odejdzie od dotychczasowej polityki wobec Bliskiego Wschodu, a konfliktu w Syrii w szczególności. A już z pewnością mało kto oczekiwał, że administracja Trumpa z dnia na dzień porzuci aksjomat nieangażowania się w tę krwawą wojnę jednoznacznie przeciwko którejkolwiek ze stron. Zwłaszcza że głównym hasłem politycznym obecnego prezydenta podczas jego kampanii był przecież slogan „America first!” („Najpierw Ameryka!”).
Czy nie należało jednak takiego obrotu wydarzeń się spodziewać? Wszak w czasie kampanii przedwyborczej w USA powszechne było przekonanie, oparte zwłaszcza na wcześniejszych wypowiedziach samego Trumpa, że pod jego rządami politykę USA wobec Bliskiego Wschodu czekają zmiany, w wielu aspektach wręcz rewolucyjne. I rzeczywiście, takie zmiany zachodzą niemalże od pierwszych dni jego prezydentury. W większości przypadków są one dla opinii publicznej i mediów niezauważalne, co nie oznacza jednak, że mało istotne. Co więcej, w pełni potwierdzają stawiane przed kilkoma miesiącami tezy o możliwym powrocie polityki międzynarodowej Stanów Zjednoczonych (przynajmniej w jej niektórych aspektach) na tory wyznaczane przez Partię Republikańską. Chodzi tu przede wszystkim o oparcie amerykańskiej polityki międzynarodowej na twardym geopolitycznym realizmie, a więc tym samym odwrót od naiwnego i całkowicie nieskutecznego idealizmu, prezentowanego w stosunkach międzynarodowych przez poprzednią administrację. Pierwsze kilka miesięcy rządów Trumpa dostarczyło aż nadto przykładów na potwierdzenie powyższej tezy, szczególnie w odniesieniu do szeroko ujmowanego Bliskiego Wschodu.
Więcej można przeczytać w czerwcowym wydaniu „Polski Zbrojnej”.
autor zdjęć: Shealah Craighead/The White House
komentarze