Są małe, lekkie i składane. Wymyślone przez fryzjera z Gdyni płetwy wzbudzają zainteresowanie na całym świecie. Badają je naukowcy z Akademii Marynarki Wojennej, testowali je także komandosi z Izraela, Niemiec i Kanady. Innowacyjny wynalazek kupiła już jedna z polskich jednostek specjalnych. Niebawem do sprzedaży trafi wersja przeznaczona dla cywili.
Innowacyjność płetw polega na tym, że są lżejsze i mniejsze od tych, które są obecnie używane. Jednocześnie są bardzo wytrzymałe. Co ciekawe, autorem tej pomysłowej koncepcji jest Mariusz Szymański, z zawodu… fryzjer, z zamiłowania – nurek i pasjonat wojskowości. – Mój tata prowadził zakład fryzjerski w komendzie Portu Wojennego w Gdyni, więc od dziecka miałem styczność z armią i żołnierzami – opowiada. Jak to się jednak stało, że od fryzjerskich nożyczek przeszedł do płetw?
Zaczęło się od Błotniaka, prototypu jednoosobowej łodzi podwodnej, nad którą w latach 70. pracowali polscy konstruktorzy. Pojazd, który miał służyć do celów szpiegowskich, nigdy nie trafił do produkcji seryjnej. – Kiedy zauważyłem, że wojsko pozbywa się elementów Błotniaka, postanowiłem go odrestaurować i uruchomić – mówi. To właśnie podczas jednej z prób podwodnych łodzi, uświadomił sobie, że potrzebuje płetw o niewielkich gabarytach. – Podczas wodowania na głębokości 15–16 metrów łódź utknęła w mule. Za żadne skarby nie mogłem jej unieść. O ewakuacji też nie było mowy, bo ze względu na niewielką kabinę, nie miałem ze sobą ani butli nurkowej, ani płetw, a opuszczanie pojazdu bez żadnego zabezpieczenia było niebezpieczne – wspomina.
Wówczas udało mu się szczęśliwie rozwiązać problem, ale myśl o małych płetwach pozostała. Tylko jak je zaprojektować? Rozwiązanie przyszło mu do głowy kilka miesięcy później – podczas pracy w zakładzie fryzjerskim. – Spojrzałem wówczas na nożyczki i pomyślałem, to jest to! Dlaczego by nie stworzyć płetw, które będą składane? – opowiada. Był rok 2013.
Film: Exofin
Przy tworzeniu prototypu płetw pomagał mu kolega, Tomasz Krauze. Mężczyźni wykorzystali dwa długie przęsła, które, tak jak w nożyczkach, połączyli w jednym miejscu. Jednym z pierwszych, który zgodził się przetestować produkt, był kpt. Jacek Motyczko, żołnierz Jednostki Wojskowej GROM. – Jacek zginął w sierpniu ubiegłego roku. Był moim przyjacielem. Od początku bardzo mi kibicował. Gdyby nie on, tych płetw po prostu by nie było – mówi Szymański. Testy nowych płetw były wyjątkowo intensywne. Jacek Motyczko sprawdzając ich wytrzymałość wręcz połamał pod wodą dwa pierwsze prototypowe modele. Odpowiednie okazały się dopiero płetwy w trzeciej wersji.
Dziś kilka lat po pierwszych testach, płetwy weszły do produkcji. Mimo że właścicielami patentu są Mariusz Szymański oraz jego wspólnik, w produkcję zaangażowało się sześć podmiotów. Płetwy zbudowali z materiałów, które są powszechnie stosowane w przemyśle zbrojeniowym. Mechanizm główny jest zbudowany z tytanu, listwy z duraluminium, które wykorzystuje się przy budowie samolotów, a łącząca je błona to pochodna hepalonu – bardzo wytrzymałego materiału, z którego buduje się między innymi łodzie pontonowe typu Zodiak. Płetwa składa się ze 122 elementów. – Można powiedzieć, że to miniaturowe urządzenie do pływania – żartuje Szymański.
Ogromnym atutem jest także waga płetw. Para waży 1,5 kilograma, podczas gdy te stosowane obecnie przez żołnierzy ważą dwa razy więcej. – Przy wejściu na przykład na platformę, okręt, czy podczas skoku spadochronowego do wody te płetwy można złożyć i po prostu włożyć do kieszeni. Tradycyjne płetwy są duże i ciężkie, korzystanie z nich w takich sytuacjach nie jest komfortowe – przyznaje Rafał Kowalewski, były żołnierz Jednostki Wojskowej Formoza. – Gdyby żołnierze byli wyposażeni w małe, lekkie i składane płetwy na pewno podczas akcji byłoby im dużo wygodniej – dodaje.
Wynalazek fryzjera z Gdyni wzbudza zainteresowanie na całym świecie. Z płetw korzystają nie tylko żołnierze z jednej z polskich jednostek specjalnych, testowali je także komandosi z Izraela, Australii, Japonii, Kanady, Niemiec i Korei Południowej. Prywatnie kupili je także żołnierze z Grecji. W 2014 roku innowacyjność płetw docenił zarząd Targów Kielce, który podczas MSPO przyznał ich twórcom specjalny medal.
Obecnie płetwy są dostępne tylko w wariancie militarnym i kosztują 1300 złotych w wersji podstawowej. Dodatkowo można do nich zamówić kieszeń do suchego skafandra, panel udowy (taki jak do kabury na broń), zaczep do plecaka oraz listwy wymienne. Płetwy można dopasować do indywidualnych potrzeb użytkownika oraz warunków w jakich odbywa się nurkowanie. – Kiedy nurek będzie płynął pod duży prąd powinien zastosować przęsła długie i twarde, natomiast do pokonywania długich odcinków lepsze będą przęsła miękkie. Co prawda czas płynięcia wówczas się wydłuży, ale po wynurzeniu nurek nie będzie odczuwał zmęczenia. Płetwy z krótkimi przęsłami będą natomiast nieocenione, kiedy w perspektywie mamy na przykład wchodzenie po drabince na łódź – wyjaśnia Szymański. Zaznacza także, że mechanizm, który łączy przęsła ze sobą wytrzymuje milion pięćdziesiąt osiem tysięcy ugięć. Na każdej z płetw jest także tłoczony numer 991, który był numerem operacyjnym kpt. Jacka Motyczki.
Szymański pracuje także nad opracowaniem płetw dla ratowników. – Będą niewielkie i doczepiane do kamizelek czy łodzi ratunkowych. Mogą też być elementem wyposażenia skoczków spadochronowych bądź znaleźć się w kokpitach śmigłowców ratowniczych. Wszędzie tam, gdzie standardowe płetwy powinny się znajdować ze względów bezpieczeństwa, a obecnie nie ma ich z powodu braku miejsca – mówi.
Latem ma się także pojawić wersja dla cywili. – Te płetwy również będą składane, ale zostaną wykonane z tańszych materiałów. Zmniejszy się także ich waga – para płetw będzie ważyć mniej niż kilogram – wyjaśnia Szymański. – Nurkowie na pewno docenią ich gabaryty. Każdy kto kiedykolwiek pakował sprzęt nurkowy na lot samolotem wie, że wówczas każdy gram jest bardzo istotny – zauważa.
Niebawem funkcjonalność płetw zbadają inżynierowie z Akademii Marynarki Wojennej. Jak mówi kmdr dr hab. inż. Piotr Szymak, dyrektor Instytutu Elektrotechniki i Automatyki Okrętowej i kierownik Zakładu Automatyki Okrętowej AMW, wyniki pierwszych, basenowych testów potwierdziły, że dzięki nowym płetwom nurek może działać efektywniej. – To dlatego, że nowy model płetw jest znacznie lżejszy od tych tradycyjnych. Nurek, który z nich korzysta, nie odczuwa zatem zmęczenia i może szybciej przemieszczać się pod wodą. Teraz będziemy potwierdzać te wyniki – zapowiada.
Wynalazek gdyńskiego fryzjera czeka na jeszcze jeden test. Eksperci sprawdzą, jak płetwy wpływają na manewrowość nurka pod wodą.
autor zdjęć: Exofin
komentarze