moja polska zbrojna
Od 25 maja 2018 r. obowiązuje w Polsce Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych, zwane także RODO).

W związku z powyższym przygotowaliśmy dla Państwa informacje dotyczące przetwarzania przez Wojskowy Instytut Wydawniczy Państwa danych osobowych. Prosimy o zapoznanie się z nimi: Polityka przetwarzania danych.

Prosimy o zaakceptowanie warunków przetwarzania danych osobowych przez Wojskowych Instytut Wydawniczy – Akceptuję

Chorąży Kinasiewicz, oko Combat Camery

Żołnierze Wojsk Specjalnych pożegnali chor. Sebastiana Kinasiewicza, który w 2013 roku nie wrócił z wyprawy na szczyt Mountain Hood. Dziś w Warszawie odbył się symboliczny pogrzeb podoficera i świetnego fotoreportera, który kochał góry. Podczas uroczystości żołnierze z Jednostki Wojskowej NIL, w której służył Kinasiewicz, oddali salwę honorową.



„Zawsze można było na niego liczyć’’, „zarażał wszystkich swoim entuzjazmem”, „taki pozytywny wariat, wszędzie go było pełno” – mówili dziś o Sebastianie Kinasiewiczu koledzy, z którymi służył w wojsku. Przyjechali dziś do Warszawy, by go pożegnać. – My przyjaciele zawsze mogliśmy być pewni twojej bezwarunkowej przyjaźni. Pochylamy przed tobą sztandar twojej jednostki, o której mówiłeś, że ma być kwintesencja żołnierskiej służby. Niech ten symboliczny gest będzie pożegnaniem i podziękowaniem – mówił podczas uroczystości pogrzebowej pułkownik Mirosław Krupa, dowódca Jednostki Wojskowej Nil. – Na zawsze pozostaniesz w naszych wspomnieniach.

Smykałkę do armii Sebastian odziedziczył po tacie. Po mamie – artystyczną duszę. Te dwie tak różne pasje potrafił łączyć w codziennym życiu. A nie było to łatwe, bo zajęć ciągle mu przybywało. – Zawsze chciał odkrywać coś nowego, szukał nowych wyzwań i ciekawych przeżyć – mówi major rezerwy Piotr Jaszczuk, który służył z Kinasiewiczem w Dowództwie Operacyjnym. – Ciągle czymś się zajmował, jak nie robił zdjęć, to trenował sztuki walki, nie wiem skąd brał na to wszystko czas – dodaje st. chor. sztab. rez. Dariusz Lewtak. Znał Kinasiewicza z Combat Camery, zespołu reporterów, którzy z ramienia Dowództwa Operacyjnego, fotografowali i filmowali działania żołnierzy na misjach.
A wszystko zaczęło się, gdy Sebastian Kinasiewicz ukończył szkołę chorążych we Wrocławiu. Służbę rozpoczął w 1 Brygadzie Pancernej w Wesołej, później przeniósł się do Centrum Szkolenia Łączności i Informatyki w Zegrzu. 

Pasjonował się fotografią, więc zaczął starać się o przyjęcie do Combat Camery. – Sebastian przysłał nam swoje portfolio. Były w nim różne zdjęcia, rodzinne, portretowe, pejzaże – wspomina podporucznik Robert Suchy, który był wówczas szefem zespołu. – Kiedy je zobaczyłem, od razu wiedziałem, że ten chłopak musi z nami pracować – dodaje.

I rzeczywiście, Kinasiewicz szybko wzmocnił ekipę Combat Camery. Często wyjeżdżał do Afganistanu, gdzie złapał kolejnego bakcyla – zainteresował się produkcją video. To właśnie tam zmontował jeden ze swoich pierwszych materiałów. – To było bardzo krótkie, ale bardzo dobrze zrobione wideo – mówi Suchy. Sebastian uwiecznił na nim lądowanie śmigłowca w bazie, wykorzystał też nagrania z kamery noktowizyjnej. – Od razu było widać, że miał nie tylko talent, ale też świetny warsztat – dodaje.

Mjr rez. Piotr Jaszczuk, który był przełożonym Kinasiewicza w Dowództwie Operacyjnym wspomina, że „nie było takich zadań, których Sebastian nie byłby w stanie zrealizować”. – Zarażał nas swoją kreatywnością, jego pomysły często wykraczały poza to, czym się zajmowaliśmy – mówi oficer.

Chorąży realizował nie tylko projekty poświęcone kontyngentom w Afganistanie, ale także ćwiczeniom, które odbywały się w Polsce. Dokumentował między innymi manewry Anakonda w 2012 roku, a także selekcję do Jednostki Wojskowej Formoza. Był z kandydatami na specjalsów w górach. – Po powrocie opowiadał mi, że chciałby tam służyć – wspomina Piotr Lisowski, niegdyś informatyk w Dowództwie Operacyjnym.

Nie bez powodu Kinasiewicz bardzo dbał o kondycję fizyczną. – Był w ciągłym ruchu, trenował sztuki walki, był świetnie zbudowany – mówi Dariusz Lewtak. – Cały czas powtarzał, że jest zapisany na jakieś zajęcia sportowe i że też powinienem trenować z nim sport. To go namówiłem na… paintball – śmieje się Lisowski.

Selekcję do wojsk specjalnych Sebastian przeszedł bez problemu. W czerwcu 2013 rozpoczął służbę w Jednostce Wojskowej NIL. Od razu został oddelegowany do Stanów Zjednoczonych, gdzie uczestniczył w szkoleniu z obsługi bezzałogowych statków powietrznych. – Był tym wyjazdem bardzo podekscytowany – wspomina Dariusz Lewtak. – Przez cały czas byliśmy w kontakcie. Wiedział że pasjonuję się motoryzacją, więc pewnego dnia przysłał mi zdjęcie quada i motocykla, jakie miał tam dyspozycji. „To którym dziś jeździmy?” – pytał.

Ale spotkać się już nie zdążyli. 11 sierpnia, Sebastian wziął czekan i raki i wyruszył na szczyt Mountain Hood. Wspinaczka była bowiem jego kolejną pasją. Będąc w górach, nie przestawał, rzecz jasna, robić zdjęć. – W tym celu kupił sobie nawet niewielki aparat z GPS – opowiada Lisowski. – Trochę się z niego śmialiśmy, że ma do dyspozycji profesjonalny sprzęt, a robi zdjęcia zabawkami. Ale on twierdził, że dzięki temu nie musi taszczyć na szczyt dodatkowych ciężarów – mówi Lisowski. Prawdopodobnie właśnie tym aparatem zrobił jedno z ostatnich zdjęć, które zamieścił na swoim profilu w mediach społecznościowych. Widać na nim amerykański znak zakazu ,,Dead End’’ na tle Mountain Hood.



Kiedy Kinasiewicz nie pojawił się wieczorem w pokoju, jego współlokator zgłosił zaginięcie. Rozpoczęła się akcja poszukiwawcza. Ratownicy z pokładu śmigłowca namierzyli położenie telefonu chorążego. Tak znaleźli jego ciało. – Wiadomość o śmierci Sebastiana bardzo nas zaskoczyła. Nie wierzyliśmy, wydawało nam się, że tak na prawdę to się nie wydarzyło i że on do nas wróci – mówi Jaszczuk. – Minęły już trzy lata, a ja cały czas łapię się na tym, że mam ochotę do niego zadzwonić – dodaje Lewtak. – Bo my nie tylko razem służyliśmy, byliśmy po prostu przyjaciółmi – dodaje. 

We wrześniu 2013 roku do USA wyjechali specjalsi z Wydziału Szkolenia Wysokogórskiego Dowództwa Wojsk Specjalnych oraz ratownicy TOPR-u. Próbowano dotrzeć do Sebastiana tą samą drogą, którą on podążał na szczyt. Akcję prowadzono także z powietrza, wykorzystano śmigłowiec i awionetkę, jednak za każdym razem spadające kamienie i głazy zmuszały ratowników do odwrotu. – Ciało Sebastiana leży w głębokim żlebie. Liczyliśmy na to, że kiedy zmieni się pogoda to śnieg i minusowe temperatury zawiążą skały i lawiny ustąpią. To się jednak nie wydarzyło – mówi oficer Wojsk Specjalnych. 

Mimo zaangażowania polskich i amerykańskich specjalistów od ratownictwa wysokogórskiego, ciała do tej pory nie udało się wydostać. Zgodnie z wolą rodziny zmarłego żołnierza, kolejne próby nie będą już podejmowane. – Bliscy uznali, że skoro Sebastian tak kochał góry, to niech już w nich pozostanie – mówi żołnierz.

Magdalena Miernicka

autor zdjęć: chor. Waldemar Młynarczyk/Combat Camera, Piotr Lisowski

dodaj komentarz

komentarze


Święto podchorążych
 
Mniej obcy w obcym kraju
Zyskać przewagę w powietrzu
„Szpej”, czyli najważniejszy jest żołnierz
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Karta dla rodzin wojskowych
Wojsko otrzymało sprzęt do budowy Tarczy Wschód
Polacy pobiegli w „Baltic Warrior”
Selekcja do JWK: pokonać kryzys
Nowe Raki w szczecińskiej brygadzie
Terytorialsi zobaczą więcej
Rekordowa obsada maratonu z plecakami
Trzy medale żołnierzy w pucharach świata
Druga Gala Sportu Dowództwa Generalnego
Jak Polacy szkolą Ukraińców
Pożegnanie z Żaganiem
Ostre słowa, mocne ciosy
Setki cystern dla armii
„Szczury Tobruku” atakują
Wielkie inwestycje w krakowskim szpitalu wojskowym
Trzynaścioro żołnierzy kandyduje do miana sportowca roku
Zmiana warty w PKW Liban
Czarna Dywizja z tytułem mistrzów
„Nie strzela się w plecy!”. Krwawa bałkańska epopeja polskiego czetnika
Jaka przyszłość artylerii?
Jesień przeciwlotników
Od legionisty do oficera wywiadu
Olympus in Paris
Polsko-ukraińskie porozumienie ws. ekshumacji ofiar rzezi wołyńskiej
Aplikuj na kurs oficerski
Nasza broń ojczysta na wyjątkowej ekspozycji
Ustawa o zwiększeniu produkcji amunicji przyjęta
Co słychać pod wodą?
Fundusze na obronność będą dalej rosły
Żaden z Polaków służących w Libanie nie został ranny
Trudne otwarcie, czyli marynarka bez morza
Olimp w Paryżu
Więcej pieniędzy za służbę podczas kryzysu
Transformacja wymogiem XXI wieku
Norwegowie na straży polskiego nieba
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
W obronie Tobruku, Grobowca Szejka i na pustynnych patrolach
Wojskowi kicbokserzy nie zawiedli
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Polskie „JAG” już działa
NATO odpowiada na falę rosyjskich ataków
Operacja „Feniks” – pomoc i odbudowa
Sejm pracuje nad ustawą o produkcji amunicji
Szwedzki granatnik w rękach Polaków
Wybiła godzina zemsty
Czworonożny żandarm w Paryżu
„Jaguar” grasuje w Drawsku
„Siły specjalne” dały mi siłę!
Operacja „Feniks”. Żołnierze wzmocnili most w Młynowcu zniszczony w trakcie powodzi
Donald Tusk po szczycie NB8: Bezpieczeństwo, odporność i Ukraina pozostaną naszymi priorytetami
Transformacja dla zwycięstwa
Bój o cyberbezpieczeństwo
Rosomaki w rumuńskich Karpatach

Ministerstwo Obrony Narodowej Wojsko Polskie Sztab Generalny Wojska Polskiego Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych Wojska Obrony
Terytorialnej
Żandarmeria Wojskowa Dowództwo Garnizonu Warszawa Inspektorat Wsparcia SZ Wielonarodowy Korpus
Północno-
Wschodni
Wielonarodowa
Dywizja
Północny-
Wschód
Centrum
Szkolenia Sił Połączonych
NATO (JFTC)
Agencja Uzbrojenia

Wojskowy Instytut Wydawniczy (C) 2015
wykonanie i hosting AIKELO