Nurkował przez 467 minut i osiągnął głębokość 104 metrów. Pokonał pod wodą dystans czterech i pół kilometra. Młodszy chorąży Sebastian Marczewski jako pierwszy człowiek przepłynął jezioro Hańcza wzdłuż. Żołnierz zanurzył się na północnym brzegu jeziora i po prawie ośmiu godzinach wynurzył się po jego południowej stronie.
Rekordowe nurkowanie rozpoczęło się w sobotę na plaży w miejscowości Błaskowizna. Stamtąd, na specjalnie przygotowanej platformie, Sebastian przepłynął na północny, najbardziej wysunięty brzeg jeziora. W tym miejscu przygotował się do nurkowania – założył na siebie sprzęt i o godzinie 9.27 zanurzył się, by pod wodą pokonać cztery i pół kilometra, aż do południowego brzegu Hańczy.
Żołnierz, weteran ranny w Afganistanie, rzucił sobie wyzwanie przepłynięcia jeziora wzdłuż. Musiał zanurkować do głębokości 104 metrów, a później bezpiecznie się wynurzyć. Pokonanie tego najgłębszego odcinka, zdaniem Sebastiana, było kluczem do sukcesu. – Ze względu na głębokość musiałem spędzić w tym miejscu jak najmniej czasu. Każda chwila spędzona na 100 metrach wpływała na czas mojej dekompresji, nie chciałem jej przedłużać – tłumaczy.
Samo wynurzanie zajęło Marczewskiemu 5 godzin. Aby uniknąć choroby dekompresyjnej, musiał zatrzymywać się na tzw. przystankach bezpieczeństwa. Ostatnie trzy godziny nurkowania spędził na platformach zamontowanych na dziewiątym, szóstym i trzecim metrze. Na ostatnim trapie spędził aż 105 minut. W tym czasie zjadł nawet batony, które otrzymał od ekipy zabezpieczającej jego wyczyn (support).
Trasę, jaką musiał pokonać Sebastian, wyznaczała mu zamocowana wcześniej przy dnie jeziora lina – tzw. poręczówka. A ulokowanie jej było możliwe dzięki badaniom prowadzonym przez dr. hab. Dariusza Popielarczyka z Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego. To on opracował mapę batymetryczną jeziora i wskazał miejsca, w których lina powinna być zamocowana. Dzięki badaniom naukowca możliwe było również dokładne przeanalizowanie całej powierzchni akwenu i wyznaczenie miejsc, w których Sebastian wymieniał butle z gazami.
Trasa została podzielona na siedem odcinków. – Najpierw obliczyliśmy ile czasu zajmie Sebastianowi przepłynięcie danego odcinka, później – ile gazów będzie potrzebnych na jego bezpieczne pokonanie – mówi Krzysztof Dołowy „Dziadek”, nurek z 40-letnim stażem z ekipy supportującej Marczewskiego. Pierwszy punkt został ulokowany na głębokości 70 metrów, drugi już po głębszym zanurzeniu i przepłynięciu po dnie, a na etapie wynurzania – na 80 metrach. Kolejne punkty umieszczono na 60, 40, 25, 15 i 9 metrach. Na tych właśnie głębokościach Sebastian przepinał się na butle z gazami dostosowanymi do głębokości, na której właśnie się znajdował.
Podczas zanurzenia Sebastian korzystał z powietrza i Trimixu (mieszanina tlenu, helu i azotu). Podczas całego nurkowania wykorzystał 21 butli, czyli 55 tysięcy litrów mieszanek oddechowych. Do wody zabrał ze sobą twinset (dwie butle po 18 litrów) oraz cztery stage (butle boczne, które wymieniał). Na kolejnych przystankach zamieniał puste butle na kolejne pełne. Te czekały na niego pod wodą – umieściła je tam wcześniej ekipa wsparcia. – Nie mogliśmy ryzykować, żeby na takie głębokości butle dostarczał nurek, gdyż każda chwila opóźnienia mogłaby skończyć się tragicznie – wyjaśnia „Dziadek”. Dopiero w momencie wynurzania, kiedy był na 40 metrach głębokości, trzy stage, skuter oraz glukozę zniosła mu pod wodę Ela Benducka. Kolejne trzy butle Marczewski otrzymał od Jowity Kozany na głębokości 25 metrów.
Co ciekawe, to właśnie kobiety stanowiły trzon liczącego 12 osób supportu Sebastiana. – Był to świadomy wybór, bo panie są bardzo odpowiedzialne i zdeterminowane – mówi „Dziadek”. – Wiem, że dostarczyłyby butle Sebastianowi na czas, nawet gdyby po drodze ucięło im nogę – żartuje.
Wynurzenie nastąpiło w 467. minucie nurkowania. Po tak długim pobycie pod wodą, Sebastian był wyczerpany. Zajęło się nim pogotowie – podano mu tlen. Wieczorem badaniem rekordu zajęła się komisja w składzie: Dariusz Popielarczyk z Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego, Elżbieta Benducka – rekordzistka świata w głębinowym nurkowaniu kobiet z 2012 roku oraz Irek Słucki – instruktor nurkowania i właściciel bazy nurkowej. Komisja sprawdziła komputery, które monitorowały położenie Sebastiana pod wodą oraz odczyt z sonarów głębinowych i uznała, że cel został osiągnięty. Chorąży Sebastian Marczewski jako pierwszy człowiek przepłynął jezioro Hańcza wzdłuż!
Planuje już kolejne rekordy
– Nie mogę uwierzyć, że to już za mną. Przygotowanie tego nurkowania zajęło mi dwa lata – mówił po swoim wyczynie Sebastian. Ale pobicie tego rekordu wymagało nie tylko czasu, lecz także ogromnej wiedzy i zaangażowania wielu osób. Podczas nurkowania Marczewskiego wspierało wiele osób. – To właśnie o nich myślałem będąc w kluczowym momencie nurkowania. Oni bardzo we mnie wierzyli, wiedziałem, że muszę to zrobić chociażby dlatego, żeby ich nie zawieść – przyznaje weteran.
Sebastian jest też wdzięczny swoim sponsorom. – To nurkowanie kosztowało kilkaset tysięcy złotych, bez nich to nigdy nie byłoby możliwe – podkreśla. To dzięki ich wsparciu otrzymał między innymi automaty oddechowe, liny, skafander, a także środki na mieszanki oddechowe. Dzięki temu, że otrzymał też bardzo szybki włoski skuter, możliwe było skrócenie czasu nurkowania z 12 do 8 godzin. Sebastiana wspierali także prezydenci Stalowej Woli (główny sponsor, z tego miasta pochodzi chorąży) oraz Suwałk, który zapewnił karetkę czekającą na żołnierza na brzegu jeziora . Wsparł go także suwalski WOPR – ratownicy cały czas czuwali na powierzchni wody. Weteranowi nie udało się załatwić tylko kamery podwodnej. – Chciałem sfilmować swój wyczyn, ale żaden z producentów tego sprzętu nie wierzył, że mi się to uda – mówi.
Mimo, że emocje po pobiciu rekordu jeszcze nie opadły, Sebastian nie ma zamiaru osiadać na laurach. Za dwa lata planuje pobić kolejny rekord – zanurkować na 250 metrów we włoskim Jeziorze Garda. Ten wyczyn ma kosztować 90 tysięcy złotych. Weteran liczy, że w realizacji planów pomoże mu Ministerstwo Obrony Narodowej. – W klasyfikacji nurkowania służb mundurowych obecny rekord głębokości wynosi 203 metry i należy do funkcjonariusza policji. Uważam, że najlepszy powinien być jednak wojskowy, dlatego mam nadzieję, że MON mnie wesprze – tłumaczy Sebastian.
A dlaczego robi to wszystko? Bo lubi wyzwania, ale przede wszystkim chce pomóc trzyletniemu chłopcu z Tarnobrzega, który urodził się z wadą przedramienia. – Wyzwania dają tylko satysfakcję. Szczęśliwy będę dopiero wtedy, gdy uda się kupić protezę dla Patryka – zaznacza. Dlatego część ekwipunku, w którym nurkował, zamierza przeznaczyć na licytację charytatywną, z której dochód będzie przeznaczony na pomoc chłopcu. Duże nadzieje z wyczynem Marczewskiego wiąże również dr Popielarczyk. – Jako badacz jeziora jestem bardzo ciekawy, co Sebastian widział pod wodą – mówi. – Podczas naszych prac obserwujemy dno za pomocą różnych urządzeń, ale relacja naocznego świadka może być dla nas bardzo cenna – podkreśla naukowiec.
Weteran misji bohaterem filmu
Chorąży Sebastian Marczewski jest technikiem w 3 Batalionie Inżynieryjnym w Nisku. W 2009 roku wyjechał na misję do Afganistanu. Był dowódcą drużyny. Tam, w wyniku wybuchu miny pułapki, został ranny – jego kręgosłup został złamany w dwóch miejscach. Po tym zdarzeniu żołnierz, bardzo dotąd aktywny fizycznie, musiał zmienić styl życia. Zrezygnował z ciężkiego wysiłku, pozostało mu jednak nurkowanie.
Swoją podwodną przygodę rozpoczął 20 lat temu. W tym czasie spędził pod wodą ponad 2000 godzin. Jest instruktorem nurkowania rekreacyjnego, a od pięciu lat nurkuje technicznie – schodzi na bardzo duże głębokości, wymagające wykorzystania specjalistycznego sprzętu, mieszanek oddechowych oraz stosowania dekompresji.
Historia Sebastiana zainspirowała Fundację Invictus Veteranus do nakręcenia filmu o żołnierzu. – Pragniemy, aby ten dokument był początkiem zmiany postrzegania weteranów z misji poza granicami kraju. Chcemy, aby polskie społeczeństwo traktowało ich tak samo, jak Amerykanie traktują swoich żołnierzy powracających z wojen w Afganistanie czy Iraku – podkreśla Rafał Makolądra, reżyser dokumentalnego filmu o Marczewskim.
Film nie będzie tylko relacją z przygotowań i rekordowego nurkowania żołnierza. Pojawią się w nim również sceny fabularne, także pokazujące życie żołnierza na misji i moment, w którym został ranny. Producenci zbierają środki na nakręcenie filmu na portalu PolakPotrafi.pl. Wesprzeć inicjatywę może każdy. W zamian darczyńca otrzymuje nagrody, m. in.: bilety na premierę filmu, koszulki, plakaty czy płyty DVD z wersją reżyserską dokumentu. Zebrane pieniądze zostaną przeznaczone na pokrycie kosztów związanych z wynajęciem sprzętu, transportem, zakwaterowaniem, efektami specjalnymi oraz zatrudnieniem dodatkowych operatorów.
autor zdjęć: Magdalena Miernicka
komentarze