Przez dwa tygodnie pod okiem podoficerów prowadzili zajęcia z żołnierzami Narodowych Sił Rezerwowych. Jako dowódcy szkolili ich z musztry, taktyki i obrony przed bronią masowego rażenia. Ośmiu wyróżniających się szeregowych z 2 Batalionu Saperów dostało szansę sprawdzenia się na stanowisku dowódczym, zajmowanym przez podoficerów.
Pomysłodawcą takiego szkolenia był st. chor. sztab. Jarosław Majka, pomocnik dowódcy 2 Batalionu Saperów ds. podoficerów. – Teoretycznie wiemy, co szeregowy z naszej jednostki potrafi. Jednak predyspozycje dowódcze najlepiej zweryfikować w praktyce. Dlatego w drodze eksperymentu postanowiliśmy dać szeregowym szansę sprawdzenia się w nowej roli – wyjaśnia st. chor. sztab. Majka.
Wyjść przed szyk
Szeregowi na dwa tygodnie wcielili się w rolę dowódców drużyn. Razem z podoficerami lub samodzielnie, ale pod nadzorem, prowadzili zajęcia z żołnierzami NSR, którzy w batalionie odbywali ćwiczenia rotacyjne. – Do tego zadania wybraliśmy ośmiu wyróżniających się szeregowych. Każdy ma za sobą kilka lat służby, niektórzy także doświadczenie zdobyte na misji w Afganistanie – podkreśla st. chor. sztab. Majka.
Do nowej roli żołnierze musieli się najpierw dobrze przygotować. Robili wszystko to, co zazwyczaj robią dowódcy drużyn, zanim zaczną prowadzić zajęcia. Czytali regulaminy i instrukcje oraz przygotowywali plany pracy. Następnie obserwowali, jak szkolenie prowadzą sami dowódcy. Dopiero potem przejmowali ich rolę. – Rozpiętość tematów była duża. Prowadziliśmy zajęcia proste, dotyczące zagadnień z musztry czy regulaminów, ale też te bardziej złożone, poświęcone wybranym aspektom obrony przed bronią masowego rażenia, minerstwa czy szkolenia ogniowego. Najlepiej wspominam zajęcia z taktyki, podczas których żołnierze musieli pokazać, że potrafią przetrwać w nieznanym terenie, zbudować szałas, zdobyć wodę – mówi szer. Wojciech Kwiatkowski z 4,5-letnim stażem służby.
St. szer. Rafał Lekan, który w wojsku służy od dziewięciu lat, przyznaje, że jako dowódca starał się przekazać żołnierzom jak najwięcej przydatnych informacji. – Mam doświadczenia zdobyte na realnym polu walki podczas misji w Afganistanie, dlatego udzielałem praktycznych wskazówek. Żołnierze słuchali mnie z uwagą, wiem też, że byli zadowoleni ze sposobu, w jaki prowadziłem zajęcia – mówi żołnierz.
Udany eksperyment
Jak przyznaje pomocnik ds. podoficerów dowódcy 2 Batalionu, ćwiczenie było dla żołnierzy pewnym wyzwaniem. – Nie jest problemem przygotowanie się do zajęć. Dużo trudniej jest wyjść z szyku i stanąć naprzeciw żołnierzy, być dowódcą w praktyce, a do tego mieć autorytet i we właściwy sposób przekazać swoją wiedzę. Te dowódcze praktyki były okazją do sprawdzenia się w roli przełożonego – przyznaje podoficer.
Inicjatywę pomocnika dowódcy 2 Batalionu ds. podoficerów pozytywnie oceniają także szeregowi. – To dla mnie wyróżnienie, które zmotywowało mnie do dalszej służby. Po raz pierwszy mogłem się sprawdzić na szczeblu dowódczym i przekonać na własnej skórze, jak to jest. Sądzę, że dla żołnierza, który tak jak ja myśli o szkole podoficerskiej, to dobry test – mówi szer. Wojciech Kwiatkowski.
Podobnie uważa st. szer. Rafał Lekan. – Szkolenie nie sprawiało mi większych trudności. Upewniłem się, że w przyszłości, po ukończeniu kursu podoficerskiego, mogę zostać dobrym dowódcą – zapewnia.
Zdaniem dowództwa batalionu większość żołnierzy biorących udział w eksperymencie się sprawdziła. – Potwierdzili oni swoje predyspozycje dowódcze, sprawdzili się. Dla nas to znak, że warto w nich inwestować. Dlatego będą to pierwsi kandydaci, których wskażemy na kurs podoficerski. A samo ćwiczenie na pewno jeszcze nieraz powtórzymy – zapewnia ppłk Sławomir Szwemin, dowódca batalionu.
autor zdjęć: arch. 12 BZ
komentarze