moja polska zbrojna
Od 25 maja 2018 r. obowiązuje w Polsce Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych, zwane także RODO).

W związku z powyższym przygotowaliśmy dla Państwa informacje dotyczące przetwarzania przez Wojskowy Instytut Wydawniczy Państwa danych osobowych. Prosimy o zapoznanie się z nimi: Polityka przetwarzania danych.

Prosimy o zaakceptowanie warunków przetwarzania danych osobowych przez Wojskowych Instytut Wydawniczy – Akceptuję

Hełm generała Andrzejewskiego

To historia pełna dramatycznych splotów wydarzeń. W 2003 roku podczas ćwiczeń przypadkowo zostaje strącony odrzutowiec, który pilotuje przyszły gen. dyw. Andrzej Andrzejewski. Wojskowy przeżył, ale zaginął jego hełm. Po latach odnalazł go jeden z żołnierzy. Dziś pamiątka po ojcu, który zginął w katastrofie w Mirosławcu, została przekazana córce generała.

Bosm. Bartłomiej Sagan z hełmem generała.

Hełm gen. Andrzeja Andrzejewskiego to dla żołnierzy cenna pamiątka po uznanym pilocie. Jego historia jest równie niezwykła.

Kilka lat temu odnalazł go żołnierz służby zasadniczej, który służył na darłowskim lotnisku. Pewnego dnia razem z kolegami został skierowany do sprzątania plaży między Ustką a Wickiem Morskim. I tam natknął się na lotniczy hełm.

– Spotkałem tego chłopaka przypadkiem, podczas zlotu pojazdów historycznych w Darłowie. Wtedy był już w cywilu. Zaczęliśmy rozmawiać o wojsku, o jednostce i od słowa do słowa doszliśmy do hełmu – wspomina bosman Bartłomiej Sagan, młodszy asystent kontrolera precyzyjnego podejścia w 44. Bazy Lotnictwa Morskiego w Darłowie. – Kiedy usłyszałem, w jaki sposób trafił na hełm, zapaliła mi się w głowie lampka. W końcu, ile hełmów może pływać w Bałtyku? Postanowiłem go odzyskać – opowiada.

Chłopak zgodził się na wymianę, marzył bowiem o hełmie, którego używają piloci śmigłowców. A bosman akurat taki miał w domu. Kupił go na portalu aukcyjnym. – Kiedy już zobaczyłem hełm z plaży, właściwie nie miałem już wątpliwości. W jego wnętrzu widniało nazwisko: „Andrzejewski”. Ale żeby mieć stuprocentową pewność, zwróciłem się do jednostki w Mirosławcu o dane z protokołu zniszczenia sprzętu. Otrzymałem zdjęcie dokumentu z numerem. Zgadzał się z tym, który widniał na hełmie – wspomina bosm. Sagan. – W moich rękach znalazła się rzecz bezcenna dla pasjonata lotnictwa… – mówi żołnierz, dla którego pamiątka ma również szczególne znaczenie.

Z trzech kilometrów do morza

19 sierpnia 2003 roku, wczesne popołudnie. Bartłomiej Sagan, uczeń technikum i początkujący szybownik zwiedza bazę lotniczą w Mirosławcu. W pewnym momencie jego grupa mija się z ppłk Andrzejem Andrzejewskim, wówczas zastępcą dowódcy 1. Brygady Lotnictwa Taktycznego. Wojskowy szedł właśnie na płytę, by siąść za sterami odrzutowca Su-22. Chwilę później skierował samolot nad poligon w Wicku Morskim. Akurat trwało tam ćwiczenie „Zielony Świerk”. Pilot miał zrzucić nad Bałtykiem dwa imitatory, które staną się celem dla przeciwlotników.

Nie wszystko jednak potoczyło się zgodnie z planem. Rakieta przeciwlotnicza Kub, która miała dosięgnąć celów zrzuconych z samolotu, skierowała się wprost na szturmowego Su-22. Wybucha zaledwie kilka metrów od niego. Pilot ocalał cudem. Po części dlatego, że akurat wykonywał manewr zawracania i odłamki uderzyły w samolot z mniejszą mocą, ale też dzięki przytomności umysłu: w ostatniej chwili zdołał się katapultować. W tym momencie znajdował się na wysokości trzech kilometrów, a mechanizm w mgnieniu oka wyrzucił go w górę na kolejne kilkadziesiąt metrów. Dostrzegł jeszcze eksplodujący samolot. Potem wolno opadł do morza. Miał na sobie kamizelkę oraz racę, nie mógł jednak liczyć na radiostację, która wskazałaby jego pozycję.

– W kilka minut byliśmy gotowi do lotu – opowiada młodszy chorąży sztabowy Witold Strzelecki (dziś starszy chorąży sztabowy rezerwy), który był wówczas w załodze śmigłowca ratowniczego Mi-14PS Brygady Lotnictwa Marynarki Wojennej. – Ale nawet po starcie nie mogłem uwierzyć, że coś naprawdę się tam wydarzyło. Dzień piękny, świeci słońce, na morzu pełno kutrów, fali praktycznie żadnej… Myślałem, że to test, który ma sprawić naszą gotowość – wspomina. Śmigłowiec początkowo został skierowany w rejon oddalony od brzegu o jakieś 20 mil. Jak się wkrótce okazało: w rejon niewłaściwy.

Rejsowy samolot zamiast Su-22

Tego dnia wydarzenia jakby sprzysięgły się przeciw lotnikom. Gdy jeszcze w czasie lotu ppłk. Andrzejewskiego kontroler na wieży w Darłowie spojrzał na wskaźniki, pokazały mu cztery maszyny w powietrzu. Tyle miało być. Urządzenia jednak uwzględniły samolot rejsowy, który wówczas znalazł się w tamtym rejonie. Su-22 nie było już wtedy w powietrzu.

Na szczęście błąd szybko wyłapał por. Rafał Smolarek (dziś kapitan), pełniący tamtego dnia służbę kontrolera w Darłowie. Dzięki temu śmigłowiec ratowniczy został skierowany nieco bliżej brzegu. – Rozbitka zobaczyliśmy niemal od razu. On również dostrzegł śmigłowiec i odpalił trzymaną w ręku racę – wspomina st. chor. sztab. rez. Strzelecki.

Ppłk Andrzejewski morzu dryfował przez półtorej godziny. Nie widział lądu, wokół była tylko woda. – Wydawało mi się, że spędziłem w wodzie całą wieczność. Czułem, jak uchodzi ze mnie życie – opowiadał potem w rozmowie z „Super Expressem”. W pewnym momencie na głowie przysiadła mu mewa. Kiedy ją odgonił, zobaczył helikopter.

Zdjęcie wykonane tuż po zakończeniu akcji ratowniczej załogi śmigłowca ratowniczego Mi-14PS, pierwszy z lewej ppłk. pil. Andrzej Andrzejewski.

St. chor. sztab. rez. Strzelecki: – Stanęliśmy nad nim w zawisie, a technik zaczął mnie opuszczać na linie. Zjechałem do rozbitka i zapytałem go, czy wszystko z nim w porządku. Odpowiedział, że tak. Technik wciągnął nas razem na pokład śmigłowca, zbadał go i rzeczywiście: pilot miał tylko lekkie zadrapania. Ale tak naprawdę dotarło do mnie, że to nie ćwiczenia, dopiero w bazie, gdy ppłk. Andrzejewskiego rzucił się witać dowódca poligonu. Siwy chłop, a miał łzy w oczach…

Po wypadku pilot trafił do szpitala polowego w Wicku Morskim. Kolejnych kilka miesięcy spędził w Wojskowym Instytucie Medycyny Lotniczej i sanatorium. Ostatecznie jednak wrócił zarówno do służby, jak i do latania. – Zrezygnowałbym, gdybym popełnił jakiś błąd – mówił dziennikarzowi „Super Expressu”. Wkrótce został dowódcą świdwińskiej brygady i awansował na stopień generała brygady – Cudem ocalałem. Dostałem drugie życie. Dlatego cieszę się z każdego dnia – podkreślał.

W 2008 roku razem z 19 polskimi lotnikami zginął w katastrofie samolotu CASA, który podchodził do lądowania w Mirosławcu. Pośmiertnie został awansowany na stopień generała dywizji.

Pamiątka do muzeum?

Hełm, który odnalazł się na plaży w okolicach Wicka Morskiego to szczególna pamiątka po pilocie. – Przez pewien czas leżał u mnie w domu, a potem zainteresował się nim kolega, który zajmuje się fotografią lotniczą. Skontaktował się z córką generała, a potem zapytał, czy nie przekazałbym hełmu – wspomina bosm. Sagan. – Pytał też, co bym chciał w zamian. A ja pomyślałem sobie, że skoro to rzecz bezcenna dla mnie, to jaką wartość musi mieć do rodziny. I postanowiłem go podarować.


Dziś do 44 Bazy w Darłowie przyjechała córka gen. Andrzejewskiego, by odebrać hełm. – To dla mnie niesamowita historia. Po sześciu latach morze oddaje to, co zabrało, a dzieje się to rok po tym, kiedy taty zabrakło – podkreśla Patrycja Andrzejewska. – Hełm trafia w ręce człowieka, który dobrze wie, jak unikatowy jest to przedmiot. Mam nadzieję, że wie, że ma świadomość, jaki mam dług wdzięczności wobec niego – dodaje.

Wspomina, że wiadomość o zestrzeleniu ojca była dla niej ogromnym przeżyciem. O wypadku dowiedziała się już po tym, jak generał, wówczas podpułkownik Andrzejewski został odnaleziony i zatelefonował do swojej żony. – O ile dobrze pamiętam powiedział jej wówczas: „będę dzisiaj później” i pokrótce opowiedział, co się stało. Mama zadzwoniła do mnie, bo akurat nie było mnie w domu. Myślałam, że żartuje. Dopiero, kiedy zniżyła głos, zrozumiałam, że to coś poważnego – wspomina Patrycja Andrzejewska.

Na razie hełm zostanie w rodzinnym domu generała. – Nie na długo, bo tę niezwykłą historię warto przekazać młodemu pokoleniu pilotów. Może więc hełm trafi do muzeum w Dęblinie? Kto wie – podsumowuje Patrycja Andrzejewska.

Łukasz Zalesiński

autor zdjęć: kmdr ppor. Czesław Cichy

dodaj komentarz

komentarze

~szwejk
1607073540
Żołnierz znalazł hełm na terenie jednostki, wyniósł go, a potem wymienił na inny wojskowy hełm? Dobrze zrozumiałem?
26-C8-D8-96
~ostry
1454268360
Wąski celebryta :D
A2-36-8F-40
~edi
1454109480
Wąski ty to zawsze coś znajdziesz :)
36-41-63-2E
~ebola24
1454091360
mój brat wtedy nalegał żeby ubrał kombinezon do lotów nad morzem :P
D2-AC-0B-3A

„Jaguar” grasuje w Drawsku
 
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Aplikuj na kurs oficerski
Druga Gala Sportu Dowództwa Generalnego
Żaden z Polaków służących w Libanie nie został ranny
Jak Polacy szkolą Ukraińców
Jaka przyszłość artylerii?
Olimp w Paryżu
Więcej pieniędzy za służbę podczas kryzysu
„Szpej”, czyli najważniejszy jest żołnierz
Od legionisty do oficera wywiadu
Jesień przeciwlotników
Operacja „Feniks”. Żołnierze wzmocnili most w Młynowcu zniszczony w trakcie powodzi
Zmiana warty w PKW Liban
Trzy medale żołnierzy w pucharach świata
Rosomaki w rumuńskich Karpatach
Terytorialsi zobaczą więcej
W obronie Tobruku, Grobowca Szejka i na pustynnych patrolach
Nasza broń ojczysta na wyjątkowej ekspozycji
Szwedzki granatnik w rękach Polaków
Karta dla rodzin wojskowych
„Siły specjalne” dały mi siłę!
Donald Tusk po szczycie NB8: Bezpieczeństwo, odporność i Ukraina pozostaną naszymi priorytetami
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Zyskać przewagę w powietrzu
Mniej obcy w obcym kraju
Rekordowa obsada maratonu z plecakami
Norwegowie na straży polskiego nieba
Nowe Raki w szczecińskiej brygadzie
Polskie „JAG” już działa
Transformacja dla zwycięstwa
„Szczury Tobruku” atakują
Czworonożny żandarm w Paryżu
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Cele polskiej armii i wnioski z wojny na Ukrainie
Operacja „Feniks” – pomoc i odbudowa
Pożegnanie z Żaganiem
Bój o cyberbezpieczeństwo
Selekcja do JWK: pokonać kryzys
Polacy pobiegli w „Baltic Warrior”
Trzynaścioro żołnierzy kandyduje do miana sportowca roku
Polsko-ukraińskie porozumienie ws. ekshumacji ofiar rzezi wołyńskiej
Wielkie inwestycje w krakowskim szpitalu wojskowym
Olympus in Paris
Ustawa o zwiększeniu produkcji amunicji przyjęta
NATO odpowiada na falę rosyjskich ataków
Transformacja wymogiem XXI wieku
Co słychać pod wodą?
Wojsko otrzymało sprzęt do budowy Tarczy Wschód
„Nie strzela się w plecy!”. Krwawa bałkańska epopeja polskiego czetnika
Fundusze na obronność będą dalej rosły
Święto podchorążych
Ostre słowa, mocne ciosy
Podziękowania dla żołnierzy reprezentujących w sporcie lubuską dywizję
Wojskowi kicbokserzy nie zawiedli
Czarna Dywizja z tytułem mistrzów
Trudne otwarcie, czyli marynarka bez morza
Setki cystern dla armii
Sejm pracuje nad ustawą o produkcji amunicji
Wybiła godzina zemsty

Ministerstwo Obrony Narodowej Wojsko Polskie Sztab Generalny Wojska Polskiego Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych Wojska Obrony
Terytorialnej
Żandarmeria Wojskowa Dowództwo Garnizonu Warszawa Inspektorat Wsparcia SZ Wielonarodowy Korpus
Północno-
Wschodni
Wielonarodowa
Dywizja
Północny-
Wschód
Centrum
Szkolenia Sił Połączonych
NATO (JFTC)
Agencja Uzbrojenia

Wojskowy Instytut Wydawniczy (C) 2015
wykonanie i hosting AIKELO