Szeregowi narzekają, że trudno dostać się do szkoły podoficerskiej. Ale nie może być tak, że na egzaminach żołnierz nie wykonał strzelania, bo… hełm mu spadł na oczy. Żeby uniknąć takich sytuacji, trzeba wprowadzić kilka zmian w regulaminie kwalifikowania na kursy – mówi st. chor. sztab. Krzysztof Gadowski, starszy podoficer Dowództwa Generalnego Rodzajów Sił Zbrojnych.
Szeregowi zawodowi utyskują, że nie jest łatwo zostać podoficerem. Podczas egzaminów wstępnych do szkół podoficerskich na jedno miejsce przypada zazwyczaj trzech chętnych…
St. chor. sztab. Krzysztof Gadowski: Najpierw trzeba odpowiedzieć sobie na pytanie, kim jest dobry żołnierz? Czy to ten, który był trzy, cztery razy na misji, czy ten, który pełni służbę w jednostce, ale zna świetnie regulaminy, dobrze strzela i zdaje WF na piątkę? Myślę, że opinie będą podzielone. Prawda - jak zwykle - leży po środku. Do korpusu podoficerów potrzebujemy ludzi doświadczonych i dobrze wyszkolonych, co niestety nie zawsze idzie w parze. Gdy w 2014 roku opracowywaliśmy nowy regulamin kwalifikowania na kurs podoficerski, zakładaliśmy takie kryteria, według których do korpusu podoficerów mieli trafiać tylko najlepsi z najlepszych. Choć dziś regulamin potrzebuje drobnych korekt, to jest dobrym narzędziem weryfikowania umiejętności kandydatów na podoficerów. Nie wystarczy już być dobrym szeregowym, aby zostać kapralem. Trzeba być bardzo dobrym. Pewnie dlatego malkontenci wypisują na forach, że do szkół podoficerskich dostają się tylko tak zwane „plecaki”, czyli osoby faworyzowane.
Jako starszy podoficer dowództwa uczestniczę we wszystkich egzaminach wstępnych do szkół podoficerskich i zapewniam, że proces kwalifikacji jest transparentny.
Z czym na egzaminach szeregowi radzą sobie najgorzej?
Aby zostać podoficerem, trzeba wykazać się określonymi umiejętnościami. Kiedy w kwietniu 2014 roku po raz pierwszy nadzorowałem egzaminy do Szkoły Podoficerskiej Wojsk Lądowych, aż 24 kandydatów dostało oceny niedostateczne z WF. A wszyscy mieli z jednostek zaświadczenia z oceną dobrą lub bardzo dobrą. To dla mnie nie do przyjęcia i trzeba zrobić wszystko, żeby były wyciągane konsekwencje wobec tych, którzy takie nieprawdziwe zaświadczenia wystawiają.
Kolejnym słabym punktem jest szkolenie strzeleckie. Liczba odbytych misji nie zawsze idzie w parze z umiejętnościami strzeleckimi. Strzelanie sytuacyjne różni się od strzelania „na celność i skupienie”. Dlatego tu także często zdarza się, że wyniki podczas egzaminów są poniżej oczekiwań. Dowódca generalny polecił mi opracować plan naprawczy, dotyczący szkolenia strzeleckiego. Po jego wprowadzeniu już nigdy więcej szeregowy nie będzie się tłumaczył, że nie wykonał strzelania, bo… hełm mu spadł na oczy. A między innymi takie usprawiedliwienia słyszałem podczas egzaminów do jednej ze szkół podoficerskich.
A może najwyżsi dowódcy włożyli zbyt mało pracy w budowanie etosu podoficera i jego znaczenia w jednostkach?
O etosie podoficera jeszcze niedawno krążyły dowcipy, że jest jak Yeti - wszyscy o nim mówią, ale nikt go nie widział. Na szczęście od połowy 2015 roku etos to nie jest już hasło abstrakcyjne. Gdy gen. Mirosław Różański został dowódcą generalnym, w swoim exposé wprost powiedział, jak ważni w siłach zbrojnych są podoficerowie. Muszę przyznać, że zmiany w podejściu do podoficerów są coraz bardziej zauważalne, informują mnie o tym także moi koledzy z terenu.
Nie jest chyba aż tak dobrze, skoro nadal słyszę w jednostkach, że dowódcy chcą, aby na czele nawet małej grupy, która wyjeżdża poza koszary, stał oficer. Czyżby podoficerowie wciąż nie cieszyli się zaufaniem?
W ubiegłym roku podczas „Seminarium starszych podoficerów dowództw”, na którym byli obecni prawie wszyscy pomocnicy dowódców do spraw podoficerów, była poruszana ta kwestia. Przypominaliśmy, że w czasie różnych misji, my podoficerowie, byliśmy dowódcami patroli, a nasza wiedza i umiejętności były poddawane sprawdzianowi w boju. Zbieraliśmy tam najlepsze oceny. W związku z tym, jeżeli nadal będą pojawiać się przypadki braku zaufania, to jedynie można apelować do dowódców jednostek. I sam będę to robił: Panowie Dowódcy, bez obaw, my podoficerowie jesteśmy po to, żeby was wspomóc w dowodzeniu, zaufajcie nam!
Szeregowi specjalnie nie garną się na studia, może warto dać im coś na zachętę? Czy żołnierz, który rozpocznie studia cywilne, może liczyć na częściowy zwrot kosztów nauki?
Każdy żołnierz zawodowy, który podnosi swoje wykształcenie – i to niezależnie od korpusu – może wystąpić do dowódcy jednostki o udzielenie pomocy. Takie prawo daje nam ustawa pragmatyczna. Jednak żeby uzyskać wsparcie finansowe, trzeba spełniać pewne warunki. Na przykład poziom i kierunek nauki muszą być związane z wymaganiami dotyczącymi kwalifikacji na zajmowanym stanowisku.
Trzeba też zaznaczyć, że jest wiele rodzajów pomocy, nie tylko zwrot kosztów. Wielu szeregowych nie ogląda się jednak na MON i inwestuje w swoją przyszłość kształcąc się. A to procentuje na egzaminach do szkoły podoficerskiej, ponieważ według regulaminu, kandydaci podczas rozmowy kwalifikacyjnej otrzymują dodatkowe punkty za wykształcenie czy poziom znajomości języka obcego.
Trzeba wspomnieć jeszcze o jednej sprawie. W wojsku wciąż dochodzi do przypadków picia alkoholu na służbie czy prowadzenia samochodu „pod wpływem”. Często dzieje się to pod nosem podoficerów, a czasami nawet z ich udziałem.
Stanowczo potępiam takie sytuacje, szczególnie kiedy ma to wpływ na bezpieczeństwo innych osób. Mam na myśli na przykład pijanych kierowców. Nie wyobrażam sobie, żeby w naszym korpusie było miejsce dla podoficerów, którzy mieli chociaż pół promila podczas wykonywania obowiązków służbowych. Na takie zachowanie nie ma żadnego usprawiedliwienia. Zrobimy wszystko, aby osoby, które pozwalają sobie na picie alkoholu na przykład na poligonie, natychmiast odchodziły ze służby. W tej sprawie musimy zaostrzyć przepisy.
St. chor. sztab. Krzysztof Gadowski od 1 stycznia 2014 roku jest starszym podoficerem w Dowództwie Generalnym Rodzajów Sił Zbrojnych. Wcześniej pełnił służbę na stanowisku Pomocnika Dowódcy ds. Podoficerów w Dowództwie Sił Powietrznych i Centrum Operacji Powietrznych. Służył również w Komponencie Wczesnego Ostrzegania na stanowisku podoficera identyfikacji, gdzie był instruktorem i jako pierwszy Polak egzaminatorem. W powietrzu spędził 1350 godzin. Pełnił również obowiązki podoficera specjalisty w Pionie Działań Bieżących Centrum Operacji Powietrznych. Był pierwszym chorążym Wojsk Lotniczych i Obrony Powietrznej pełniącym służbę w międzynarodowych strukturach, CAOC-2 Kalkar.
autor zdjęć: Arch. st. chor. sztab. Krzysztofa Gadowskiego
komentarze