Jeszcze nie rozpoczęli studiów w Akademii Marynarki Wojennej, a już za sobą mają pierwsze dni na okręcie. Dziś rano do portu w Świnoujściu zawinął żaglowiec ORP „Iskra” z 26 podchorążymi na pokładzie. Przyszli oficerowie są właśnie w trakcie rejsu kandydackiego. Jutro znów „Iskra” wyjdzie na Bałtyk, do portu w Gdyni dotrze 21 września.
– Pochodzę z Gdyni, ale mój kontakt z morzem do tej pory ograniczał się do kąpieli – żartuje pchor. Michał Grozalski. Wspólnie z 25 koleżankami i kolegami z roku bierze udział w rejsie kandydackim na pokładzie żaglowca szkolnego ORP „Iskra”. – Tak zwana kandydatka kończy okres szkolenia podstawowego – tłumaczy por. mar. Jakub Jasiaczyk, dowódca pododdziału, w skład którego wchodzą podchorążowie. Jeszcze na lądzie uczyli się oni regulaminów, musztry i posługiwania się sprzętem wojskowym.
Czas umilany… alarmami „do żagli”
ORP „Iskra” opuściła gdyński port tydzień temu. – Trasa rejsu wiodła wzdłuż polskiego wybrzeża, mniej więcej po granicy naszych wód terytorialnych – informuje por. mar. Jasiaczyk. Czas spędzony na pokładzie był dla studentów pracowity. – Przede wszystkim musieli przystosować się do służby w systemie wacht. Pełnili funkcję dublerów dla członków stałej załogi – tłumaczy por. mar. Jasiaczyk. Przyszli oficerowie poznawali specyfikę służby przy sterze, w drużynce bosmańskiej, czy „na oku”. Wachta na tym stanowisku wiąże się z obserwacją jednostek, które akurat znajdują się na morzu i składaniem meldunków o ich zachowaniu. – Podchorążowie przez całą dobę mieli też dyżury w okrętowej kuchni oraz pentrze, czyli pomieszczeniu, w którym kompletowane są posiłki – opowiada por. mar. Jasiaczyk. Musieli poznać sposoby konserwacji sprzętu okrętowego, zasady pracy przy linach, a także rozkład obowiązków na okręcie. – Do tego dochodziły wykłady na temat Bałtyku, specyfiki polskiego wybrzeża, poszczególnych portów i rozmieszczenia latarni morskich – wylicza por. mar. Jasiaczyk. – A czas umilaliśmy sobie alarmami „do żagli” – dodaje. Dowódca okrętu ogłasza je wówczas, gdy jednostka ma zmienić kurs, a co za tym idzie – położenie żagli. – Każdy z praktykantów przypisany został do określonego masztu i olinowania, przy których musiał pracować – wyjaśnia por. mar. Jasiaczyk.
Podczas pierwszej części rejsu warunki na morzu były sprzyjające. Mimo to jednak, część debiutantów dość mocno odczuła kołysanie. Jednak to nie falowanie okazało się najbardziej dokuczliwe. – Najtrudniej było przystosować się do małej ilości snu, bo alarmy „do żagli” dowódca ogłaszał zarówno w dzień, jak i w nocy, a wachty na okręcie trwają przez całą dobę – mówi pchor. Grozalski. – Ale niezależnie od tego, pierwsze wyjście w morze to świetne doświadczenie. Wśród podchorążych nie ma chyba nikogo, kto by narzekał – dodaje.
Żaglowce – dobra szkoła
Dziś rano praktykanci mieli okazję przyjrzeć się jednemu z kluczowych manewrów, jakim jest wchodzenie do portu i cumowanie. Żaglowiec zawinął do portu wojennego w Świnoujściu. – Nie jest to zadanie łatwe. Właśnie tutaj do morza uchodzi rzeka, a to sprawia, że załoga musi być przygotowana na zmieniające się prądy – podkreśla por. mar. Jasiaczyk. Okręt pozostanie w porcie do jutrzejszego popołudnia. Potem znów wyjdzie na Bałtyk i skieruje się do Gdyni. Do macierzystego portu powinien dotrzeć 21 września.
– Praktyki na żaglowcach organizowane są niezależnie od rozwoju techniki. To świetne przygotowanie do służby na okrętach, ponieważ w doskonały sposób ukazują specyfikę życia i służby na morzu – wyjaśnia kmdr por. Wojciech Mundt, rzecznik Akademii Marynarki Wojennej.
Po powrocie do Gdyni podchorążowie rozpoczną przygotowania do uroczystej przysięgi wojskowej. Od niedawna ceremonia gromadzi studentów trzech uczelni: oprócz AMW, także Wyższej Szkoły Oficerskiej Sił Powietrznych i Wyższej Szkoły Oficerskiej Wojsk Lądowych. W ubiegłym roku została zorganizowana na Westerplatte, teraz odbędzie się 25 września w dęblińskiej Szkole Orląt.
autor zdjęć: Marian Kluczyński
komentarze