W dwa tygodnie zorganizowaliśmy bieg, w którym wzięło udział 500 osób. I choć robiliśmy to pierwszy raz w życiu, udało się – mówi Marek „Ram” Sokołowski, jeden z organizatorów biegu na rzecz Bruna, dziecka żołnierza Formozy. Pasjonaci wojsk specjalnych, zrzeszeni w nieformalnej grupie SGO, zebrali ponad 16 tysięcy złotych dla dwuletniego Bruna.
Czym jest SGO?
Członkowie SGO to pozytywni i w pełni zaangażowani w to, co robią pasjonaci jednostek specjalnych. Jesteśmy przyjaciółmi bez kwitów, bo formalnie takiej grupy nie ma.
Dlaczego zdecydowaliście się pomóc Brunowi, synowi żołnierza Formozy?
Żołnierze wojsk specjalnych to ludzie wyjątkowi. Nie trzeba ich znać, żeby wiedzieć, że przejście niezwykle trudnej selekcji świadczy nie tylko o tytanicznej wytrwałości, ale i o silnym charakterze oraz inteligencji. Dlatego usiłujemy naśladować choć część tych aspektów ich służby, które są możliwe do naśladowania. Nie chodzi nam o wkładanie munduru, lecz o podjęcie mniej lub bardziej ciężkiego treningu i pracy nad sobą. A co może zrobić pasjonat sił specjalnych, gdy słyszy, że żołnierz potrzebuje pomocy? Tylko pomóc.
Ale dlaczego właśnie wy?
Z prośbą o pomoc zwrócili się do nas znajomi rodziców Bruna. O akcji dowiedzieliśmy się podczas szkolenia. Miało ono charakter ogólnopolski i było dobrze zorganizowane dlatego każdy wracał do domu pełen energii i chęci do dalszego działania. To był właściwy moment na zrobienie czegoś więcej niż udostępnienie gdzieś dalej informacji o losach chłopca.
Wtedy zaczęliście organizować bieg?
Właściwie to my zainicjowaliśmy konkretne działania, a dopiąć wszystko na ostatni guzik pomógł nam nasz dobry przyjaciel i instruktor Bosman Tomasz Spych, starszy technik, dowódca drużyny na ORP Błyskawica.
Początkowo zakładaliście, że bieg będzie kameralny.
Nie będę ukrywał czegoś, co zostało mi słusznie wytknięte przez jedną osobę z komitetu organizacyjnego: nie byliśmy przygotowani do finalnej formuły biegu, która przybrała bardzo oficjalny charakter. Zakładaliśmy, że zaprosimy przyjaciół, znajomych z klubów, w których ćwiczymy czy osoby z innych grup, żeby wspólnie pokonać 20 km w niezobowiązującej atmosferze oraz zebrać pieniądze. Jednak wymknęło się to spod kontroli, gdy skromną akcję pasjonatów wsparła Jednostka Formoza, a wieści o biegu rozniosły się wśród kilku tysięcy osób. Wówczas dotychczasowy atut naszej grupy, o którym powiedziałem na początku, stał się problemem: grupa prawnie nie istniała, nie mogła być zatem organizatorem. Dlatego cicho i skutecznie dokonaliśmy przegrupowania, a rolę organizatora przejęła profesjonalnie przygotowana firma medyczna. Dodam, że w tamtym momencie zostało 9 dni do imprezy. Firma zajęła się papierami, a my wykonywaliśmy dalej nasze zadania. Wszyscy zdążyli.
Ile osób organizowało bieg?
20-osobowym zespołem dopilnowaliśmy, żeby 500 osobom obecnym na akcji nic się nie stało. To był cud. Natomiast bosmanowi Spychowi udało się wprowadzić odpowiedni klimat i profesjonalną organizację, która chwalona była na każdym kroku. Niektórzy organizatorzy biegów komercyjnych mają teraz lekcje do odrobienia. Ale cała akcja nie osiągnęłaby takiego sukcesu gdyby nie ludzie, którzy zostali zaproszeni do współpracy: grupa MilSim „Dziki Oddział” i formacja rekonstrukcyjna Marines 3B1M Thundering Third , które nadały przedsięwzięciu militarnego charakteru. Tomek Spych zapewnił z kolei profesjonalne zaplecze medyczne WOPR, POPR, Merkus i Lifeguard Gdynia.
Wreszcie przyszedł dzień biegu…
Tak duża frekwencja była dla nas ogromnym zaskoczeniem. Nie widzieliśmy jeszcze w jednym miejscu tylu pozytywnych ludzi. Naprawdę każda osoba zarówno w biurze zawodów, jak i na mecie biegu pojawiała się z uśmiechem na twarzy. Szczególnie zapamiętam moment, gdy rodzice Bruna już chyba uświadomili sobie, jaki jest efekt akcji. Wymowna cisza i wyraźne wzruszenie.
Co się wam nie udało?
Zawsze chciałoby się więcej. Mieliśmy miejscami dylemat, czy poradzimy sobie, gdy będzie 1000 osób. Z drugiej strony oznaczałoby to jeszcze większe wsparcie dla Bruna. Musimy też zrobić coś, żeby rodzice mogli po prostu stać obok i obserwować. Czujemy, że nie powinniśmy ich angażować w błahe aspekty organizacyjne, bo mają o wiele ważniejsze problemy. Nie udała się nam pogoda. To, że nie porwało nam bramki startowej, to zasługa mocnych i sprawdzonych marynarskich węzłów.
Co dalej? Będzie więcej biegów dla Bruna?
Wyciągnęliśmy na pewno lekcję, że lepiej organizować bieg wcześniej niż na 2 tygodnie przed terminem. Kolejny bieg za pół roku. Mamy czas i wspólnie z organizatorem zastanawiamy się jak uczynić go lepszym. Jeśli zainteresowanie nie spadnie, nie wykluczamy następnych edycji w kolejnych latach - zawsze przed i po sezonie wakacyjnym, żeby nie przeszkadzać plażowiczom.
Poza organizacją biegu przedstawiłem osobom odpowiedzialnym za pomoc dla Bruna szereg innych inicjatyw opracowanych przez członków SGO. Poinformowaliśmy biura rachunkowe o możliwości przekazywania 1% podatku na subkonto Bruna prowadzone przez Fundację "Zdążyć z pomocą", zbieramy fanty na aukcje, planujemy organizację szkoleń, z których składki będą przeznaczone na pomoc dla malucha. Idziemy za ciosem. Mogę zdradzić już kilka obecnie mocno zaawansowanych inicjatyw. SGO ma 6 oddziałów i każdy otrzymał zadanie dopasowania działań do swojej specyfiki. I tak nasz oddział ratowniczy z Wrocławia jeszcze w tym miesiącu przeprowadzi otwarte szkolenie z zakresu swojej specjalizacji. Na razie w formie pilotażu dla grupy najbliższych znajomych, a jeśli formuła się przyjmie również dla szerszego grona. Z kolei oddział w Warszawie, który ma w swoich szeregach projektanta wyposażenia taktycznego, przygotuje na aukcję kilka swoich autorskich rozwiązań – m.in. torbę transportową na broń. Wyzwaniem byłoby również pokonanie tych dwóch dyszek na jakiś ciekawych śląskich szlakach. Zbieramy pomysły, zbieramy siły i działamy. Tak jak mówi nasze credo „Ex unitatevires” – w jedności siła.
autor zdjęć: arch. SGO
komentarze