To będzie największa powietrznodesantowa operacja Sojuszu Północnoatlantyckiego. Kilka tysięcy żołnierzy z dziesięciu państw, samoloty transportowe, śmigłowce oraz ciężki sprzęt. Ćwiczyć będą w Niemczech, Bułgarii i Włoszech. Na manewry „Swift Response-15” wyjedzie też 350 spadochroniarzy 6 Brygady Powietrznodesantowej.
– „Swift Response” to test dla sił koalicyjnych, który ma sprawdzić ich gotowość do natychmiastowej odpowiedzi w razie ewentualnego kryzysu w Europie – mówi kpt. Marcin Gil, rzecznik prasowy 6 Brygady Powietrznodesantowej.
NATO-wski trening wojsk powietrznodesantowych rozpocznie się w połowie sierpnia. Przez trzy tygodnie w Niemczech, Bułgarii i we Włoszech szkolić się będą żołnierze ze Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii, Włoch, Niemiec, Holandii, Francji, Grecji, Hiszpanii oraz Polski. Nasza armia na ćwiczenie „Swift Response-15” wyśle 350 spadochroniarzy 6 Brygady Powietrznodesantowej.
Sprawdzian desantu
– To wyjątkowe ćwiczenia, bo nigdy dotąd nie zorganizowano szkolenia jednostek powietrznodesantowych na taką skalę. Manewry mają potwierdzić zdolność do zaplanowania i wykonania międzynarodowej operacji – mówi ppłk Grzegorz Grodzki, szef szkolenia 6 Brygady Powietrznodesantowej.
Dodaje, że szkolenie pozwoli na zintegrowanie wojsk powietrznodesantowych NATO, wypracowanie wspólnych procedur i poznanie technik działania spadochroniarzy z różnych państw. – „Swift Response” jest także ważnym testem dla 6 Brygady. To największy od lat powietrznodesantowy sprawdzian naszych pododdziałów na arenie międzynarodowej – podkreśla podpułkownik.
W szkoleniu weźmie udział 300 spadochroniarzy z 18 batalionu powietrznodesantowego z Bielska-Białej oraz 6 batalionu z Gliwic. Dodatkowo 50 oficerów i podoficerów z 6 Brygady zajmie stanowiska w zespołach oceniających przebieg ćwiczenia, w sztabach amerykańskich i niemiecko-holenderskich oraz w kierownictwie ćwiczenia.
Polacy na szkolenie zabiorą m.in. wyrzutnie przeciwpancernych pocisków kierowanych Spike, moździerze M-98 montowane na pojazdach typu HMMWV, broń indywidualną, gogle noktowizyjne.
Desant kilku tysięcy żołnierzy
Natowskie manewry podzielone zostaną na dwie części. Na początek odbędzie się zrzut kilku tysięcy żołnierzy wojsk powietrznodesantowych, sił specjalnych oraz pododdziałów powietrzno-szturmowych. Operacja zostanie przeprowadzona w Niemczech i w Bułgarii. Polscy żołnierze desantować będą się z pokładu samolotów C-130 Hercules na amerykańskich i niemieckich spadochronach T-10 i T-11. – Potem wojska będą musiały zdobyć i utrzymać ważne obiekty na terenie zajętym przez przeciwnika. Dodatkowym wsparciem będą dla nich pojazdy, które na miejsce działań dostarczone zostaną na pokładzie samolotów transportowych – opowiada kpt. Marcin Gil.
Podczas tej części manewrów żołnierze przećwiczą także szturmowanie obiektów oraz ewakuację ludności cywilnej z regionów zagrożonych. Wojskowi będą korzystać z systemów symulacji pola walki. Do ich mundurów i hełmów przyczepione zostaną czujniki, a każde trafienie będzie odnotowane w systemie komputerowym. Dzięki temu wyniki szkolenia zostaną dokładnie przeanalizowane.
Po zakończeniu operacji desantowej spadochroniarze wezmą udział w szkoleniu ogniowym. Będzie to nawiązanie do ubiegłorocznego cyklu szkoleń w ramach operacji „Airborne Detachment”. Żołnierze będą ćwiczyć kierowanie ogniem na poziomie plutonu i kompanii.
Podczas manewrów test gotowości do współdziałania z innymi jednostkami NATO przejdzie amerykańska brygada z 82 Dywizji Powietrznodesantowej.
autor zdjęć: Staff Sgt. Joshua DeMotts / US Air Force, arch. 6BPD, Marcin Głodzik
komentarze