Na początku zaliczyli combat fitness test – sprawdzian amerykańskich marines. Potem ewakuowali z pola walki uszkodzonego Rosomaka i przeprawiali się przez rzekę w pełnym umundurowaniu. Tuż przed północą żołnierze 17 Wielkopolskiej Brygady ruszyli jeszcze na nocny marsz kondycyjny.
Na poligonie w okolicach Międzyrzecza zameldowało się 70 żołnierzy z 1 Kompanii Piechoty Zmotoryzowanej 17 Wielkopolskiej Brygady Zmechanizowanej oraz instruktorzy z innych brygadowych pododdziałów. – Takie zajęcia organizujemy cyklicznie, przynajmniej raz w miesiącu – wyjaśnia kpt. Przemysław Beczek, dowódca 1 kompanii. – Intensywny trening pozwala dobrze ocenić żołnierzy, zwłaszcza dowódców niższego szczebla. Sprawdzam, jakie podejmują decyzję, czy właściwie wykorzystują wyposażenie, czy potrafią motywować swoich żołnierzy.
Sprint i slalom
Szkolenie trwało całą dobę. Na początek żołnierze musieli zmierzyć się z dużą pętlą taktyczną. – Rozpoczęliśmy od combat fitness test, czyli testu wytrzymałościowego, który stosują amerykańscy marines – mówi dowódca kompanii. Test składa się z kilku etapów. Żołnierze musieli czterokrotnie pokonać dystans 120 metrów, ale robili to na różne sposoby, m.in. biegali sprintem lub slalomem, czołgali się, ewakuowali rannego, rzucali granatami i nosili dwudziestokilogramowe skrzynki z amunicją. – To duży wysiłek. Nie można sobie pozwolić na zwolnienie tempa, bo wtedy cała drużyna traci czas. Nasz średni czas to 3,5 minuty – wyjaśniają żołnierze.
Po teście żołnierze przystąpili do ewakuacji zakopanego w piachu transportera Rosomak, a później przećwiczyli ratownictwo medyczne. – Ćwiczyliśmy według ośmiu scenariuszy. Każda drużyna losowo wybierała sytuację, z którą musiała się zmierzyć – wyjaśnia kpt. Beczek. Żołnierze m.in. trenowali zasady działania w przypadku, gdy jeden z wojskowych w wyniku wybuchu miny traci obie nogi lub ranny jest po ostrzale z granatnika. – Trzeba zapomnieć, że to tylko szkolenie. Liczy się czas, bo mamy rannych – mówi dowódca. – Więc pierwszej kolejności zabezpieczamy rejon zdarzenia, oceniamy stan poszkodowanego, udzielamy mu pomocy, a następnie przenosimy go w bezpieczne miejsce.
Nocny marsz po lesie
Kolejny test wojskowi przeszli nad wodą. Z pełnym oporządzeniem, w kamizelkach taktycznych i hełmach, z bronią i ważącymi 25 kg plecakami musieli za pomocą liny przeprawić się na drugi brzeg rzeki. – Nie było czasu na odpoczynek. Po skończonym zadaniu, wykonywaliśmy następne – mówi jeden z żołnierzy. – Wieczorem musieliśmy na czas wykonywać okopy i przez 50 metrów czołgaliśmy się z pełnym wyposażeniem.
Ostatnie zadanie rozpoczęło się tuż przed północą. Wojskowi maszerowali przez 12 km. Po drodze musieli odnaleźć sześć ukrytych w terenie punktów kontrolnych. Nie był to proste, bo trasa marszu wiodła przez podmokłe, lesiste tereny, a żołnierze nie mogli korzystać z żadnego oświetlenia. – Zmęczenie dopadło nas około 3 rano. Do przejścia było jeszcze kilka kilometrów, ale tempo marszu znacznie zmalało – mówi dowódca.
17 Wielkopolska Brygada Zmechanizowana jest jedną z najliczniejszych jednostek wojskowych w Polsce. W jej szeregach służy blisko 3 tysiące żołnierzy. 17 WBZ wyposażona jest w najnowocześniejszy sprzęt (min. KTO Rosomak). Jej żołnierze wielokrotnie służyli na misjach, m.in. w Iraku, Afganistanie i w Czadzie. W 2013 roku brygada wystawiała główne siły do Grupy Bojowej UE. Grupą dowodził gen. bryg. Rajmund T. Andrzejczak.
autor zdjęć: st. szer. Łukasz Kermel
komentarze