Zanim do boju ruszą żołnierze z jednostek liniowych, pierwsi w rejonie działań pojawiają się saperzy. Budują stanowiska dowodzenia i obozowiska dla wojsk, a także zapory inżynieryjne, pola minowe i umocnienia. Podczas ćwiczenia Anakonda-14, na poligonie w Orzyszu, rejon obrony 12 Brygady Zmechanizowanej przygotowują żołnierze z 5 Pułku Inżynieryjnego ze Szczecina.
Żołnierze z jednostek inżynieryjnych są, na tle innych rodzajów wojsk, najbliżej cywilnej ludności. To oni pojawiają się, gdy trzeba unieszkodliwić niebezpieczny niewybuch albo ewakuować ludzi i zwierzęta z zalanych terenów. I choć taka praca poddziałów inżynieryjnych ma ogromne znaczenie, to jednostki tego typu są przede wszystkim narzędziem na polu walki i to jednym z najważniejszych. Saperzy pojawiają się bowiem w zagrożonym rejonie na długo przed jednostkami liniowymi.
– Jednym z najważniejszych zadań poddziałów inżynieryjnych jest zapewnienie zdolności przetrwania wojsk własnych. Budujemy zapory inżynieryjne, w tym zapory minowe czy fortyfikacyjne oraz niszczymy, gdy trzeba, drogi oraz przeprawy – wyjaśnia porucznik Mariusz Rybski, dowódca kompanii inżynieryjnej z 2 Batalionu Inżynieryjnego 5 Pułku Inżynieryjnego ze Szczecina. – Mamy świadomość, że im więcej wykonamy prac inżynieryjnych, tym nasze „walczące” poddziały będą mogły lepiej się ukryć, lepiej się zabezpieczyć przed skutkami działań środków ogniowych przeciwnika – dodaje.
Podporucznik Filip Pilarczyk, dowódca 2 Plutonu Saperów z kompanii inżynieryjnej podkreśla, że on i jego podwładni cały czas mają świadomość, czym mogą skutkować ich błędy. – Gdy wysadzamy przeprawę lub most, musimy to zrobić dobrze. Niszczenie, żeby zaskoczyć przeciwnika, wykonuje się gdy on jest naprawdę blisko. Jeżeli dokonamy niewłaściwych obliczeń i na przykład położymy za mało ładunku wybuchowego lub umieścimy go w złych miejscach, to most towarzyszący przeciwnika będzie w stanie pokonać przeszkodę wodną dzięki pozostałościom po źle wysadzonej przeprawie – wyjaśnia Pilarczyk.
Podobnie jest z zaporami minowymi. Jeśli zostaną położone nieodpowiednio, np. w złym miejscu, lub zostaną źle zamaskowane, to saperzy przeciwnika łatwo sobie z nimi poradzą i wykonując stosowne przejścia dla swoich poddziałów pancernych i zmechanizowanych, umożliwią im szybki manewr.
Porucznik Rybski podkreśla, że ćwiczenie „Anakonda-14”, jest dla saperów niepowtarzalną okazją do praktycznego szkolenia, tym trudniejszym, że odbywającym się w nieznanym im trenie.
– Moja kompania do tej pory nie ćwiczyła na poligonie w Orzyszu. Najbliżej nam na poligon drawski i to tam przede wszystkim tam się szkoliliśmy. Teraz mamy okazję w praktyce realizować zadania wsparcia inżynieryjnego działań obronnych i opóźniających. Jeśli trzeba zbudować drogę, to ją budujemy. Jeśli postawić pole minowe, to przy użyciu min ćwiczebnych TM62M, je stawiamy – opowiada.
Szczecińscy saperzy, których na poligonie w Orzyszu pojawiło się kilkuset, przywieźli ze sobą sporo sprzętu inżynieryjnego, w tym spycharko-ładowarki SŁ34, koparki samochodowe K407, uniwersalne maszyny inżynieryjne, spycharki ciężkie DZ27S oraz mosty towarzyszące BLG-47.
W ćwiczeniach „Anakonda-14” bierze udział 12,5 tysiąca żołnierzy z dziewięciu państw, m.in. Czech, Kanady, Holandii, Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych. Żołnierze działają na lądzie, w wodzie i w powietrzu. Do dyspozycji mają 126 transporterów opancerzonych, 15 haubic i wyrzutni artyleryjskich, 53 zestawy przeciwlotnicze, 25 samolotów, 17 śmigłowców i 17 okrętów. Manewry rozgrywane będą do 3 października na poligonach w Drawsku Pomorskim, Nowej Dębie, Orzyszu, Ustce oraz na Morzu Bałtyckim.
Scenariusz ćwiczenia zakłada, że pomiędzy dwoma blokami państw doszło do konfliktu o złoża surowców naturalnych. Zabiegi dyplomatyczne nie przyniosły rozwiązania sporu. Doszło do działań zbrojnych. Zadaniem sił „niebieskich” jest odparcie agresji przeciwnika i skuteczny kontratak.
autor zdjęć: Krzysztof Wilewski
komentarze