Przeciwnik przechwycił rozmowę dowódcy kompanii wsparcia z obserwatorami. Żołnierze zostali namierzeni, muszą jak najszybciej zmienić swoje pozycje. Niestety, jeden z nich zostaje ranny. Trzeba wezwać MEDEVAC. Rozpoczyna się walka z czasem! Tak w Orzyszu minął kolejny dzień sprawdzianu, jaki na poligonie przechodzą żołnierze 1 Batalionu Zmechanizowanego.
Najważniejszym zadaniem artylerzystów jest wsparcie własnych wojsk. Przeciwnika mogą razić ogniem z odległości 4 lub 5 km. – Nasza skuteczność zależy w dużym stopniu od współpracy z wysuniętymi obserwatorami. To oni podają nam gridy, czyli współrzędne celu, na podstawie których ustawiamy moździerze – wyjaśnia ppor. Paweł Kondraciuk, dowódca plutonu przeciwpancernego kompanii wsparcia 1 Batalionu Zmechanizowanego, który właśnie przechodzi sprawdzian na poligonie w Orzyszu.
Podczas wojskowych manewrów pod kryptonimem „Puma 14” dowództwo 15 Brygady Zmechanizowanej ocenia poziom wyszkolenia żołnierzy. – Sprawdzamy w jaki sposób dowództwo i sztab współpracuje z podległymi i przydzielonymi na czas ćwiczenia pododdziałami i jak wykonują zadania taktyczne i ogniowe – mówi gen. bryg. Sławomir Kowalski, dowódca „Zawiszaków”.
Tym razem zadanie wymagało błyskawicznego działania. Przeciwnik wykrył bowiem kompanię wsparcia podsłuchując korespondencję radiową dowódcy z wysuniętymi obserwatorami. – Ponieważ nasza obecność została wykryta, trzeba było szybko zmienić swoje pozycje. Sytuacja skomplikowała się, gdy jeden z naszych żołnierzy został ranny – dodaje ppor. Kondraciuk.
Stan rannego jest ciężki, musi jak najszybciej otrzymać specjalistyczną pomoc. Rozpoczyna się walka z czasem. Ratownik medyczny wzywa śmigłowiec ewakuacji MEDEVAC. Przez kolejne osiem minut – tyle zwykle trwa oczekiwanie na maszynę – medyk z pododdziału opiekuje się poszkodowanym. Żołnierz może stracić rękę. Medyk zakłada mu więc opaskę uciskową i podaje morfinę. Godzinę założenia opatrunku, dawkę leku i grupę krwi zapisuje na czole rannego. – To informacja dla ratowników, którzy przylecą na pokładzie MEDEVACA – dodaje kpr. Bartłomiej Piszczak z kompanii wsparcia.
Jego zadaniem jest przygotowanie lądowiska i naprowadzenie na nie śmigłowca. – Teren musi być czysty z każdej strony przynajmniej na 150 metrów. Nie może być tam wzniesień, pagórków, zagajników, jezior ani rzek. Żeby piloci bezpiecznie posadzili maszynę na ziemi, rzucamy racę dymną. Dzięki temu pilot wie, z której strony podejść do lądowania, by ustawić się pod wiatr – dodaje kapral.
Po kilku minutach na horyzoncie pojawiają się trzy śmigłowce. To medyczny Mi-8 i dwa szturmowe Mi-24, które mają go osłaniać podczas ewakuacji rannego.
Kiedy poszkodowany jest już na pokładzie, żołnierze robią błyskawiczny odwrót. Potrzebują zaledwie kilku minut, by na ciągniki artyleryjskie zapakować ciężkie moździerze i zmienić swoją pozycję. Dowództwo brygady przyszykowało już dla nich kolejne zadanie.
„Puma 14” – ćwiczenie pododdziałów 15 Brygady Zmechanizowanej potrwa do 30 maja. Jego głównym celem jest zgranie współpracy dowództwa i sztabu 1 Batalionu Zmechanizowanego z działaniem podległych i przydzielonych pododdziałów. Wspólnie z żołnierzami giżyckiej jednostki ćwiczą m.in. załogi Mi-8 i Mi-24 z 1 Brygady Lotnictwa Wojsk Lądowych.
autor zdjęć: Ewa Korsak, Magdalena Kowalska-Sendek
komentarze