Inscenizowali walki powstańców warszawskich, wydali kalendarz „Panny Niezłomne”, organizują partyzanckie ogniska i społeczną akcję „Paczka dla Bohatera”. Członkowie Grupy Rekonstrukcji Historycznej „Borujsko” różnymi drogami dążą do jednego celu: Chcemy przekazywać pamięć o żołnierzach, którzy walczyli o naszą wolność – mówią.
Grupę założyło kilkunastu pasjonatów. – Często się spotykaliśmy, a w naszych głowach rodziło się mnóstwo fajnych pomysłów na propagowanie historii. Podobnych nam zaczęło przybywać, więc postanowiliśmy się zrzeszyć – mówi prezes stowarzyszenia Tomasz Sawicki.
Nazwę grupy wybrali nieprzypadkowo. – Oddaje ona nasz sentyment do tradycji kawalerii Wojska Polskiego. To właśnie 1 marca 1945 roku w bitwie pod Borujskiem w okolicach Mirosławca ułani 1 Warszawskiej Samodzielnej Brygady Kawalerii przeprowadzili ostatnią szarżę kawalerii polskiej siłami szwadronu. Mało kto wie, że walczyli tam też wtedy jeszcze wrześniowi kawalerzyści – tłumaczy Robert Pawlak, członek GRH.
Choć grupa powstała w 2009 roku, to rozmachu w swojej działalności nabrała w ciągu ostatnich dwóch lat. Dziś liczy około 50 członków. Są wśród nich gimnazjaliści, licealiści czy studenci, ale też przedsiębiorcy, prawnicy, byli i czynni żołnierze. – Cały czas zgłaszają się nowe osoby. To nas cieszy. To dowód, że w świecie zalanym popkulturą wartości, które przekazujemy, znajdują odbiorców – podkreśla Tomasz Sawicki.
Edukację historyczną grupa prowadzi na różne sposoby. Organizuje rekonstrukcje, w których przygotowanie pasjonaci wkładają mnóstwo pracy i wysiłku. – Diabeł tkwi w szczegółach, więc właśnie o nie dbamy przede wszystkim. Wychodzimy z założenia, że jak coś robić, to dobrze. Dlatego na przykład guziki przy mundurach muszą być idealnie dobrane – tłumaczy Wojciech Prusaczyk.
W swoim dorobku członkowie „Borujska” mają np. inscenizację ataku powstańców warszawskich na niemiecki posterunek, a także widowisko historyczne „Wrzesień 1939” . Podczas tego ostatniego wspólnie z innymi stowarzyszeniami i grupami odtworzyli potyczkę oddziału polskiej piechoty i kawalerii z oddziałem niemieckim. W lutym członkowie cofnęli się do 1944 roku i przygotowali inscenizację upamiętniającą utworzenie 27 Wołyńskiej Dywizji Piechoty Armii Krajowej. Szczeciński klub garnizonowy zamienili w partyzancki sztab, powstały też stanowiska obronne, dyżurka oficera, posterunki wartownicze oraz punkt medyczny. – Podjęliśmy się rekonstrukcji odprawy, na której pułkownik Kazimierz Bąbiński, dowódca okręgu Wołyń, powołał do życia 27 Dywizję. Po raz pierwszy na sali pełnej zaproszonych gości i wielu kombatantów mierzyliśmy się z zadaniem typowo teatralnym. I choć mieliśmy tremę, wszystko się udało – opowiada Robert Pawlak.
Jednak, jak podkreślają członkowie grupy, rekonstrukcje to tylko niewielki procent tego, czym się zajmują. – Odbiorca XXI wieku jest wymagający. By do niego dotrzeć i przekazać mu wszystkie wartości, o których mówimy, musimy zrobić to w sposób interesujący. Rekonstrukcje, choć zapewne mogą zwiększyć zainteresowanie II wojną światową, to jednak zbyt mało – przekonuje Karolina Pawlak, członkini GRH.
W ubiegłym roku we współpracy ze szczecińskim oddziałem IPN wydali pierwszy w Polsce patriotyczny kalendarz pod tytułem „Panny Niezłomne”. Powstał z myślą o łączniczkach, sanitariuszkach i kurierkach. Przestawia dwanaście portretów dziewczyn ubranych w mundury z II wojny światowej. – Godziny spędzone w plenerze, pisanie scenariuszy, powtarzanie ujęć. Łatwo nie było, chociaż warto było ponieść ten wysiłek – zapewnia Karolina Pawlak. Jej zdjęcie też znalazło się w „Pannach Niezłomnych”.
Autorski projekt „Borujska” spotkał się z ogromnym zainteresowaniem. Kalendarze trafiły między innymi do Hiszpanii, Anglii, Stanów Zjednoczonych, Włoch, Irlandii i Kanady. Zamawiali go Polacy rozsiani po całym świecie.
Przygotowaniom kalendarza kibicowała mjr Danuta Szyksznian-Ossowska, ps. „Szarotka”, „Sarenka”, łączniczka wileńskiego okręgu Armii Krajowej, w oddziałach „Łupaszki” i „Kmicica”, dobry duch i patronka „Borujska”. – Jej bohaterski życiorys jest dla nas przykładem jak żyć i pielęgnować wszystko co polskie. Jest niesamowita i daje nam ogromną energię do działania, wszyscy jesteśmy w nią absolutnie zapatrzeni – wyznaje Magdalena Gabor, której zdjęcie również jest w kalendarzu.
Ale podobnych ludzi członkowie grupy znają więcej. To dla nich organizują np. partyzanckie ogniska czy społeczną akcję „Paczka dla Bohatera”. Ta ostatnia, podczas której przy wsparciu wolontariuszy organizują zbiórki żywności i artykułów codziennej potrzeby, odbywa się cyklicznie od 2011 roku. W ostatniej podarowali potrzebującym kombatantom blisko tonę produktów. – Dla tych ludzi nie jest najważniejszy chleb czy mleko, ale samo spotkanie i rozmowa z drugim człowiekiem. Cieszą się, że mogą opowiedzieć o sobie, o młodości, którą poświęcili ojczyźnie, o strachu, który im ciągle towarzyszył, i o tym, że wiedzieli, co to obowiązek i patriotyzm – mówi Tomasz Sawicki.
Z myślą o Polakach walczących w II wojnie „Borujsko” corocznie organizuje też akcję „Światełko dla bohatera”. Przed 1 listopada porządkują groby uczestników okresu wojny, w tym m.in. września 1939 roku, Armii Krajowej, żołnierzy Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie. Potem zapalają znicze, a w krzyże zatykają biało-czerwone chorągiewki.
Członkowie GRH regularnie odwiedzają też szkoły. Chcą zarażać młodych ludzi historyczną pasją. – Jesteśmy zawsze w umundurowaniu, z replikami broni, mamy ze sobą filmy, zdjęcia. Historia przestaje być wówczas jedynie tekstem w podręczniku, a staje się czymś bardziej realnym. Młodzież uwielbia takie zajęcia – mówi Wojciech Prusaczyk.
Mundury, w których występują, kupują sami. Zamawiają je w firmach wyspecjalizowanych w ich szyciu. Starają się, by każdy z członków miał swój własny strój lub mundur, najlepiej niejeden. W przypadku spódnicy z cienkiego materiału to koszt 150 zł, podobnie kosztuje koszula. Cena furażerki to ok. 60 zł. Zakup munduru wyjściowego oficerskiego to już wydatek nawet kilku tysięcy. – Dlatego nie każdy nowy członek od razu inwestuje w taki zakup. Zawsze jednak może liczyć na mundurowe wsparcie „starych” członków – przekonuje Karolina Pawlak.
Żeby zostać członkiem grupy, nie wystarczy pasjonować się historią. – Bywa że niektórzy się wykruszają, bo myśleli, że przyjdą do naszej grupy i będą się dobrze bawić. Gdy trzeba posprzątać groby na 1 listopada czy pomóc kombatantowi, okazuje się, że nie mają ochoty. A u nas trzeba dać też coś od siebie, interesować się historią, by umieć szanować i doceniać ludzi odchodzącego już pokolenia – stwierdza Karolina Pawlak.
Grupa wciąż szuka pomysłów na promocję historii Polski. W planach mają majowy wyjazd pod Monte Cassino, a potem udział w ogólnopolskim Dniu Weterana. Po wakacjach jadą pod Kock, gdzie uczczą ostatnią bitwę kampanii wrześniowej.
W listopadzie 2013 roku czterech członków Grupy Rekonstrukcji Historycznej „Borujsko”: Szymon Łukaszewski, Robert Pawlak, Wojciech Prusaczyk i Zbigniew Sroczyński zostało odznaczonych srebrnymi Medalami Opiekuna Miejsc Pamięci Narodowej. Odznaczenia zostały wręczone w imieniu prof. Władysława Bartoszewskiego, przewodniczącego Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa.
autor zdjęć: Wojciech Hnat, Kamila Kozioł, arch. GRH Borujsko
komentarze