Na tę wiadomość czekałem kilka dni! Jest prąd, jest Internet! Wreszcie będę mógł się podzielić wrażeniami z wyprawy – pisze z Nepalu Naval. Były GROM-owiec wspólnie z czwórką znajomych wyruszył w Himalaje. Przez 11 dni pokonają 150 kilometrów wokół Annapurny, dziesiątej najwyższej góry świata.
Do Tal wyruszyliśmy Jeepem. Mała mieścinka leży na wysokości 1700 m n.p.m. Żeby do niej dotrzeć musimy jechać tuż nad przepaścią. Widoki są przepiękne, ale świadomość tego jak wysoko jesteśmy i jak bardzo na krawędzi się poruszamy czasami paraliżuje. W Tal zamieszkaliśmy u specyficznego jegomościa. Zresztą zobaczcie sami.
Zdjęcie zostało zrobione w Lower Pisang
Następnego dnia czekała nas trasa 28 kilometrów. Przeszliśmy ją w 8 godzin. No i mamy już pierwsze „straty”. Pawłowi pękł zaczep. Ale nie takie rzeczy zdarzały mu się kiedy służył w GROM-ie. Poradził sobie szybko i zamiast profesjonalnego zaczepu ma własnoręczną konstrukcję z plastikowych kajdanek, które są niezastąpione... w różnych sytuacjach.
Markowi kończy się już zapas cukierków, które ze sobą zabrał. Tutejsze dzieciaki są tak urocze, że trudno się oprzeć i nie poczęstować ich łakociami.
Wszędzie szukam Internetu, żeby móc dla Was pisać, ale jest z tym nie lada problem. I nie tylko z tym. Brak prądu to spore komplikacje dla nas, ale... podoba mi się, jak tubylcy przechodzą nad tym do porządku dziennego. Zobaczcie jak bez prądu przygotowywali dla nas pyszne pierożki momo. To tradycyjna nepalska potrawa. W delikatnym cieście znajduje się mięso kozie, drobiowe, czasami bawole. Od polskich pierogów różnią się m.in. sposobem zlepienia. Ciasto łączy się ze sobą na górze, i z wyglądu nie przypomina polskiego pieroga. Mieszkańcy Nepalu przygotowują je na parze albo smażą.
Wyruszamy do Chame – miejscowości położonej na wysokości 2670 m. n.p.m. Mglisty poranek zapowiada śnieżycę. Ale to nie będzie zły dzień, bo gdy docieramy na miejsce (nogi bolą nas bardzo!!) widzę to:
Jest Internet, jest prąd!! Przyznam szczerze, że na tę wiadomość czekałem od kilku dni bardzo niecierpliwie! Wreszcie mogę wysłać zdjęcia i napisać więcej niż w smsach. W kafejce wolnym jak żółw Internetem przesyłam wam to, co widzicie. Chwilę później ruszamy do kolejnego przystanku na trasie – Lower Pisang (3200 m. n.p.m.). Jutro zamierzamy dotrzeć do lodowego jeziora. O tym tajemniczo brzmiącym cudzie natury napiszę w następnej relacji!
autor zdjęć: Naval
komentarze