Ponad trzystu żołnierzy pokonało w nocy kilkadziesiąt kilometrów. Cel był jeden: zdobycie lotniska na terenie przeciwnika. Do szturmu ruszyli tuż po wschodzie słońca. Tak rozpoczęła się „Pantera 13” – ćwiczenia 18 Batalionu Powietrznodesantowego. Na poligonie w Wędrzynie szkoliło się ponad pół tysiąca spadochroniarzy.
– „Pantera 13” to najważniejsze dla nas ćwiczenia. Podsumowują trzyletni cykl szkolenia i potwierdzają gotowość żołnierzy do wykonywania zadań – wyjaśnia kpt. Marcin Gil, rzecznik prasowy 6 Brygady Powietrznodesantowej. Dodaje, że tego typu ćwiczenia powinny się rozpocząć desantem żołnierzy. – Dopiero później spadochroniarze przechodzą do najważniejszych zadań, czyli na przykład do zajmowania kluczowych obiektów na terenie przeciwnika – mówi kpt. Gil.
W Wędrzynie, ze względu na złą pogodę, nie odbyły się skoki spadochronowe. – Mimo to działania na poligonie rozpoczęły się tak, jakbyśmy przed chwilą wylądowali na spadochronach – dodaje ppłk Jan Ekiert, szef pionu lotniczo-spadochronowego 6 Brygady. Kierownikiem ćwiczeń był dowódca „czerwonych beretów” gen. bryg. Adam Joks.
Główna część ćwiczeń „Pantera-13” trwała trzy doby. Zgodnie ze scenariuszem wzmocnione kompanie (ponad trzystu żołnierzy) tuż po desantowaniu przeszły w rejon lotniska przeciwnika. Na użytek manewrów za lotnisko uchodził ośrodek poligonowy Nowy Mur w Wędrzynie. Spadochroniarze, aby byli niezauważeni, musieli maszerować nocą. Dopiero o świcie przystąpili do ataku. – Po walce przejęliśmy lotnisko i obiekty wokół niego – opowiada kpt. Marek Jędraszczak, dowódca jednej z kompanii. Żołnierze musieli zdobyć lądowisko, by mogły na nim siadać transportowce przewożące kompanię szturmową wyposażoną w Hummery. Dzięki temu spadochroniarze mogli otrzymać wsparcie w walce.
Ale to nie był koniec ćwiczeń. – Przez kolejne dwa dni walczyliśmy o utrzymanie zdobytego terenu. Nie było lekko, bo w rolę przeciwka wcielili się nasi koledzy z 6 Batalionu Powietrznodesantowego z Gliwic – dodaje kpt. Jędraszczak.
Spadochroniarze musieli przygotować zasadzkę na żołnierzy próbujących odbić lotnisko. Tym razem rolę przeciwnika odegrała kompania zmechanizowana 17 Wielkopolskiej Brygady Zmechanizowanej na Rosomakach.
Ćwiczenia utrudniała żołnierzom pogoda. Przez cały czas było zimno i padał deszcz. Ale spadochroniarze musieli jeszcze przetrenować zasady działania podczas akcji ratowniczych. Scenariusz zakładał, że przeciwnik zestrzelił jeden z samolotów. Zadaniem było odszukanie zaginionego pilota. Akcja trwała kilka godzin. Żołnierze przeczesywali teren, a gdy odnaleźli rannego lotnika, udzielili mu pierwszej pomocy.
Po ćwiczeniach taktycznych sprawdzono także umiejętności strzeleckie spadochroniarzy. Ogień otworzyły kompanie i plutony. Żołnierze trenowali obronę w nocy i natarcie w dzień, a także strzelanie podczas patrolu, w terenie zabudowanym i w lesie. Prowadzili także działania artyleryjskie – strzelali z moździerzy, rakiet Grom i przeciwpancernych pocisków kierowanych Spike.
Sprawdzianowi spadochroniarzy w Wędrzynie przyglądał się dowódca amerykańskiej 173 Powietrznodesantowej Brygadowej Grupy Bojowej pułkownik Michael Foster z Vincenzy we Włoszech. 6 Brygada Powietrznodesantowa ze swoją amerykańską odpowiedniczką współpracuje już od wielu lat. Żołnierze wielokrotnie ćwiczyli razem na poligonach w Europie i współpracowali podczas misji w Afganistanie.
autor zdjęć: kpt. Marcin Gil
komentarze