Pułkownik Grzegorz Nicke własnym ciałem zasłonił młodszego kolegę przed wybuchem granatu. Sam jednak został poważnie ranny, zmarł kilka dni temu. – Dla Grześka wojsko było czymś więcej niż pracą – mówi kpt. Piotr Figas, który przez 20 lat przyjaźnił się z oficerem z toruńskiej jednostki.
Płk Grzegorz Nicke służył w Centrum Szkolenia Artylerii i Uzbrojenia w Toruniu, gdzie dowodził kompanią wsparcia. Odpowiadała ona za zabezpieczenie szkolenia żołnierzy obsługujących wszystkie typy moździerzy, które są w wyposażeniu armii: 60, 98 i 120 milimetrowych. Zajmowała się też organizowaniem kursów dla operatorów przeciwpancernych pocisków kierowanych Spike.
Dwa tygodnie temu, podczas szkolenia kompanii, doszło do nieszczęśliwego wypadku. Szeregowy tak niefortunnie rzucił granatem, że ten zamiast trafić w oddalony o kilkadziesiąt metrów cel, spadł na ochronny wał przed okopem. Eksplozja groziła szeregowemu śmiercią. Kapitan Nicke, który stał obok, rzucił się na pomoc i własnym ciałem zasłonił go przed wybuchem.
Niestety, odłamki granatu F-1 raziły oficera w tył głowy, tuż poniżej hełmu. Lekarze z toruńskiego Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego dwa tygodnie walczyli o życie kapitana. W sobotę, 19 października Grzegorz Nicke zmarł.
Za swój czyn kpt. Nicke został pośmiertnie awansowany na stopień pułkownika. Decyzję taką podpisał we wtorek minister obrony Tomasz Siemoniak.
Kapitan Piotr Figas przyjaźnił się z płk Grzegorzem Nicke od prawie dwudziestu lat. – Dla Grześka wojsko było czymś więcej niż pracą. Bycia dowódcą nie traktował jako przywilej, ale przede wszystkim, jako wyjątkową służę. To, że bez wahania rzucił się na ratunek żołnierzowi jest tego najlepszym dowodem. Wszystkim nam będzie go bardzo brakować – mówi kapitan Figas.
Podporucznik Andrzej Kloc, zastępca zmarłego dowódcy podkreśla: – Potrafił wysłuchać żołnierza i pomóc mu, nie tylko w sprawach zawodowych. Jako dowódca był wymagający, ale zawsze sprawiedliwy.
Komendant toruńskiego Centrum pułkownik Aureliusz Chyleński, wystąpił do ministra obrony narodowej o pośmiertne awansowanie kapitana Grzegorza Nicke do stopnia majora. Pogrzeb żołnierza, który zostawił żonę i dziewięcioletniego synka, odbędzie się w najbliższych dniach.
Pułkownik Grzegorz Nicke służbę wojskową rozpoczął w 1994 roku. Cały czas związany był z artylerią. Po ukończeniu Wyższej Szkoły Oficerskiej im. gen. J. Bema w Toruniu, został skierowany do 5 pułku artylerii w Sulechowie, a później do 14 pułku artylerii w Suwałkach. Od 2009 roku był dowódcą kompanii wsparcia w dywizjonie zabezpieczenia Centrum Szkolenia Artylerii i Uzbrojenia w Toruniu. Decyzją ministra obrony Tomasza Siemoniaka, został za swój czyn pośmiertnie awansowany na stopień pułkownika. |
autor zdjęć: arch. CSAiU
komentarze